Sebastian Vettel został ukarany z powodu niebezpiecznego powrotu na tor po błędzie na 47. okrążeniu. Kierowca Ferrari znalazł się na wyścigowej nitce tuż przed Lewisem Hamiltonem i tym samym zmusił Brytyjczyka do nagłego hamowania. Sędziowie uznali, że zachowanie Niemca było nieprawidłowe.
Pięć sekund kary spowodowało, że Vettel stracił pierwsze miejsce na rzecz Lewisa Hamiltona. Brytyjczyk nie ukrywa, że na miejscu swojego rywala zachowałby się tak samo. - Oglądałem powtórki. Wszystko działo się bardzo szybko. W takich sytuacjach zawodnik stara się po prostu wyratować z opresji. Gdybym to ja prowadził, zapewne też pojechałbym tak jak on - wyjaśnił kierowca Mercedesa.
- Prawda jest taka, że gdybyśmy nie mieli takiego przepisu, jaki został przez sędziów wykorzystany, mógłbym w niego wjechać i doszłoby do wypadku. Tak czy inaczej, oba rozwiązania nie są dobre. Ani kara dla Vettela, ani jej brak. Wiem jednak, że po popełnieniu błędu, także nie chciałbym być wyprzedzony - dodał Brytyjczyk.
Czytaj także: Kibice czują niesmak po wyścigu w Kanadzie
Hamilton przyznaje, że z powodu manewru Vettela musiał mocno hamować. - Było w tym trochę hazardu. Dane z wyścigu pokazały, że faktycznie na wyjściu z czwórki bardzo zwolniłem. Na pewno drugi raz zrobiłbym tak samo. W innym wypadku doszłoby do kolizji. Punkt widzenia kierowcy zawsze jest nieco inny niż kibica. Zadziałał naturalny instynkt - wyjaśnił "Autosportowi".
Czytaj także: Różne zachowanie samochodów Kubicy i Russella
Pięciokrotny mistrz świata Formuły 1 docenił jednak klasę rywala. - Pomijając to zdarzenie, Vettel pojechał naprawdę świetny wyścig. Ferrari było niezwykle mocne przez cały weekend. Na początku rywalizacji przestraszyłem się nawet, że nie dam rady dotrzymać im kroku. Na szczęście wszystko skończyło się dobrze - zakończył.
ZOBACZ WIDEO: Rajd Dakar przenosi się do Arabii Saudyjskiej. Krzysztof Hołowczyc: Gospodarze nie będą szczędzić grosza