- Lepiej zapytać, co nie jest uszkodzone - powiedział "Bildowi" Helmut Marko o piątkowym wypadku Pierre'a Gasly'ego. Francuz w końcówce popołudniowej sesji wypadł z toru i doszczętnie zniszczył swój samochodów (czytaj więcej o tym TUTAJ).
Do incydentu z udziałem Gasly'ego doszło w fatalnym momencie. Francuz nie przeżywa łatwych chwil, bo Red Bull Racing postawił mu ultimatum w związku ze słabymi wynikami w F1. Dlatego przyszłość 23-latka w "czerwonych bykach" jest zagrożona.
Czytaj także: Gasly rozczarował szefa Red Bulla
- To był bardzo prosty błąd. Mam nadzieję, że to nie wpłynie na pewność siebie Gasly'ego - dodał Marko.
ZOBACZ WIDEO: Niezręczne pytanie o przyszłość Roberta Kubicy. Obok siedział sponsor
Kierowca z Francji stworzył jednak problem Red Bullowi. Fabryka w Milton Keynes nie nadąża ostatnio z produkcją nowych części. W Grand Prix Wielkiej Brytanii Sebastian Vettel wjechał w tył samochodu Maxa Verstappena, przez co ekipa musiała odbudować maszynę Holendra.
Po wyścigu na Silverstone odbyły się też testy ogumienia Pirelli na sezon 2020, w których eksplodowała jedna z opon w pojeździe Sebastiena Buemiego. Szwajcar przy pełnej prędkości rozbił się o bandy, a z jego samochodu niewiele zostało.
Czytaj także: Williams chwali zespół za "nadludzki wysiłek"
- Musieliśmy postawić sobie pytanie, czy możemy w ogóle odbudować maszynę Gasly'ego. Nie brakowało nam czasu czy umiejętności, ale części zamiennych. Wypadek Verstappena, potem Buemiego. Kończą nam się zapasy - podsumował Marko.