Do tragicznego wypadku Anthoine'a Huberta doszło w sobotnim wyścigu Formuły 2, tuż po zakończeniu kwalifikacji Formuły 1. Śmierć Francuza bardzo mocno dotknęła pracowników Renault, bo 22-latek należał do akademii talentów zespołu z Enstone.
Wydarzenia z toru Spa-Francorchamps doprowadziły do odwołania niedzielnego wyścigu Formuły 2. Za to Grand Prix Belgii w Formule 1 odbyło się zgodnie z planem.
Czytaj także: Renault i Francja płaczą. Czas na refleksję po śmierci Huberta
- Ubiegłej nocy o tym myślałem i miałem wątpliwości czy wyścig powinien się odbyć. Myślałem nawet o wycofaniu z rywalizacji. Zastanawiałem się, czy to wszystko jest tego warte - powiedział dziennikarzom Daniel Ricciardo, kierowca Renault, którego cytuje gptoday.net.
ZOBACZ WIDEO: Kubeł zimnej wody wylany na Roberta Kubicę. Mówi o "mniejszej przyjemności"
30-latek podkreślił, że na co dzień nie myśli o tym jak niebezpieczny sport uprawia i co może go spotkać podczas wyścigu F1. - To nasza praca, nasz zawód i nasze życie. Jednak ostatecznie ciągle sprowadza się to do ścigania w kółko. Dlatego dochodzisz do momentu, w którym zastanawiasz się, czy warto - dodał Ricciardo.
Niedzielne zmagania w F1 zostały poprzedzone minutą ciszy. Kierowcy zebrali się na prostej startowej, by w ciszy oddać hołd zmarłemu Hubertowi. Towarzyszyli im najbliżsi francuskiego kierowcy - matka oraz brat Antoine'a.
Czytaj także: Motorsport nigdy nie będzie bezpieczny
- Szczerze mówiąc, gdy widziałem członków jego rodziny, to dodało mi siły. Bo oni znaleźli w sobie moc, by pojawić się na prostej startowej. Odpuszczanie i wycofywanie z rywalizacji w tej sytuacji nie byłoby wyjściem. Nie wiem nawet, co powiedzieć. Nie jestem w stanie sobie wyobrazić tego, co czuli bliscy Antoine'.a Oni wykazali się największą siłą w niedzielę na torze - podsumował Ricciardo.