Organizacja Grand Prix Singapuru sprawia, że na Półwysep Malajski przylecą nie tylko zespoły i kierowcy F1, ale też tysiące fanów. Wyścig F1 na torze Marina Bay cieszy się sporą popularnością, bo można go połączyć ze zwiedzaniem dość ciekawej części Azji.
W tym roku kibice Formuły 1 powinni przygotować się jednak na trudne warunki. Lokalne media informują, że powietrze w Singapurze jest mocno zanieczyszczone i szkodliwe dla organizmu. Wszystko z powodu pożarów lasów w pobliskiej Indonezji. Do tego Singapur, będący miastem-państwem, zmaga się z problemem smogu.
Czytaj także: Sebastien Ogier wygrał Rajd Turcji
"W przypadku, gdy kłęby dymu i przesuwająca się chmura pełna zanieczyszczeń będą wpływać na widoczność lub zdrowie osób przebywających w Singapurze, my jako promotorzy wyścigu F1 będziemy współpracować w sposób odpowiedni z agencjami państwowymi" - czytamy w specjalnym oświadczeniu organizatorów Grand Prix Singapuru.
Grand Prix Singapuru otwiera pozaeuropejską część sezonu F1. Ostatnie dwa wyścigi F1 na torach w Belgii i Włoszech padły łupem Ferrari, a mianowicie Charlesa Leclerca. Biorąc jednak pod uwagę charakterystykę ulicznego toru, włoski team nie będzie faworytem rywalizacji na Marina Bay.
Czytaj także: Kajetanowicz skomentował swój sukces w WRC2
- Będziemy mieć więcej problemów w Singapurze niż w ostatnich wyścigach. Nie sądzę, abyśmy nadrobili straty do Mercedesa i zniwelowali różnicę jaka wynika z braku docisku. Dzielił nas pod tym względem zbyt duży dystans - powiedział Mattia Binotto, szef Ferrari.
ZOBACZ WIDEO Stacja Tokio. Marta Walczykiewicz: Kajakarstwo to sport dla twardzieli