"AS" przeprowadził eksluzywną rozmowę z Robertem Kubicą, po tym jak 34-latek ogłosił odejście z Williamsa po obecnym sezonie F1. Dziennikarz Jesus Balseiro zauważył, że Polak zdecydował się na pożegnanie z zespołem, choć zdobył dla niego jedyny punkt w obecnej kampanii F1.
- To się nie liczy. Dobrze jest go mieć, ale musimy być realistami. Mieliśmy szczęście w Niemczech. Z większości wyników nie możemy być zadowoleni - powiedział Kubica w hiszpańskiej prasie.
Czytaj także: Orlen wycisnął maksimum z obecności w F1
Polak ma świadomość tego, że na przestrzeni całego sezonu F1 jego wyniki nie były najlepsze, a wpływ na to miała forma Williamsa. - To jest skomplikowany rok. Nie było mi łatwo jako kierowcy, ani też naszemu zespołowi. Nie jesteśmy tam, gdzie chcielibyśmy być. Wydajność samochodu pozostawia wiele do życzenia. Jednak biorąc pod uwagę skąd przybyłem i co wydarzyło się w moim życiu, muszę podziękować za powrót do F1. Bo oczywiście wyniki nie są takie jakich bym sobie życzył, ale to była długa podróż. Powrót do F1 jest moim osobistym sukcesem - dodał krakowianin.
ZOBACZ WIDEO: ME siatkarzy. Polska - Ukraina. Dawid Konarski: To były sparingi. Jesteśmy fajnie rozgrzani
Wielu ekspertów twierdzi, że wpływ na gorsze wyniki Kubicy w F1 mają jego ograniczenia fizyczne. On sam odrzuca takie teorie. - Jako kierowca robię, co mogę i nie pamiętam jak było wcześniej. Nie wiem, jak prowadziłbym samochód będąc w 100 proc. sprawnym. Gdy jadę, nie myślę o swoich ograniczeniach. Taki jestem teraz, takie mam ciało i próbuję z niego wydobyć maksimum - oświadczył kierowca Williamsa.
Kilka tygodni temu świat motorsportu pogrążył się w żałobie, po tym jak na Spa-Francorchamps doszło do śmiertelnego wypadku Anthoine'a Huberta w Formule 2. Kubica, po tym jak przeżył fatalny wypadek w Ronde di Andora, sam jest świadom ryzyka w wyścigach czy rajdach. Stara się jednak o tym nie myśleć.
- Nigdy o tym nie myślę, bo inaczej nie uprawiałbym tego sportu. Każdy kierowca wie, że F1 jest niebezpieczna, ale nie myśli o tym. Ściganie jest moją pasją i robię to od dziecka. To mój sposób na życie. Wiem, że jest to ryzykowne. Czasem dochodzi do wypadków jak ostatnio na Spa-Francorchamps, ale to niestety część tej gry. FIA wykonała świetną pracę w ciągu ostatnich dwóch dekad, by poprawić bezpieczeństwo w kwestii torów i samochodu. Efekt jest taki, że czasem zapominamy o tym ryzyku - zadeklarował Kubica.
Znak zapytania dotyczy przyszłości Kubicy, bo wspierający go Orlen chce pozostać w F1 i szuka miejsca Polakowi. W grę wchodzi m.in. praca w symulatorze czy też w roli kierowcy rezerwowego. - Planuję poszukać jak najlepszej opcji dla siebie, takiej która pozwoli mi czerpać frajdę. F1 jest najwyższą kategorią i moim celem zawsze było pozostanie w niej. Jeśli nie będzie na to szansy, to pojawię się gdzieś indziej. Ogłosiłem swoją decyzję i teraz mam czas, by się rozejrzeć za opcjami - zdradził polski kierowca.
Czytaj także: W Alfie Romeo nie ma miejsca dla Roberta Kubicy
Kubica wykluczył za to star w Rajdzie Dakar, choć w roku 2020 z najtrudniejszą imprezą terenową świata zmierzy się Fernando Alonso, a więc jego dobry znajomy z czasów F1. - Gdybym miał opuścić tory, to postawiłbym na rajdy WRC, ale nie na Dakar. Ciągle powtarzam, że jestem za młody, choć jestem już stary, by rywalizować w Dakarze. Mam tam przyjaciół. Alonso, Przygoński czy Prokop. Znamy się od lat. Prokop był ostatnio ze mną w Polsce na imprezie organizowanej przez Orlen, pokazał swoją rajdówkę na Dakar i powiedział, że mam poczekać kilka lat, a zmienię zdanie - podsumował Kubica.