F1. Łukasz Kuczera: Williams przeżuje i wypluje Latifiego. Kanadyjczyk będzie musiał liczyć na cud (komentarz)

Materiały prasowe / Williams / Na zdjęciu: Nicholas Latifi
Materiały prasowe / Williams / Na zdjęciu: Nicholas Latifi

Na 99 proc. Nicholas Latifi będzie następcą Roberta Kubicy w Williamsie. Do potwierdzenia kontraktu Kanadyjczyka może dojść jeszcze w tym miesiącu. 24-latek będzie mieć sporo szczęścia, jeśli jego przygoda z zespołem potrwa dłużej niż rok.

"Ogłoszenie składu na sezon 2020 nastąpi w odpowiednim momencie" - napisano w informacji prasowej, w której Williams potwierdzał, że Robert Kubica rozstanie się z zespołem wraz z końcem roku. Pewniakiem do zajęcia fotela po Polaku jest Nicholas Latifi ze względu na zaplecze sponsorskie.

Latifi jest w tej chwili drugi w klasyfikacji Formuły 2, a taki wynik da mu superlicencję i zielone światło do jazdy w F1. Już po rundzie F2 w Rosji pod koniec września może być pewnym tytułu wicemistrzowskiego, a wtedy Williams będzie mógł bez przeszkód ogłosić jego kontrakt.

Czytaj także: Robert Kubica robi krok w tył w F1

Wprawdzie na rynku w czwartek znalazł się też Nico Hulkenberg, który ostatecznie nie trafił do Haasa, ale Niemiec nie posiada zaplecza sponsorskiego, co z marszu skreśla go jako kandydata do jazdy w zespole z Grove. W końcu Brytyjczycy od dawna wyznają zasadę, że im więcej pieniędzy wnosisz do budżetu, tym lepiej.

ZOBACZ WIDEO: Wkurzony Robert Kubica. Wtedy przeklina po włosku

Kubica czwartkową deklaracją nieco pokrzyżował plany Williamsowi, bo zespół zapewne chciał wykorzystać 34-latka do podbicia stawki w rozmowach z Latifim (czytaj więcej o tym TUTAJ). Nieprzypadkowo mówiło się o tym, że Kanadyjczyk za rok startów w stajni z Grove chce zapłacić 30 mln euro. 24-latek był bowiem świadomy tego, że istnieje umowa pomiędzy Williamsem a Orlenem, która opiewa na 10 mln euro. Latifi musiał oferować więcej, aby w ogóle być branym pod uwagę.

Po tym jak Kubica sam wycofał się z Williamsa, Latifi będzie mógł obniżyć swoją ofertę, a Brytyjczycy i tak będą musieli ją przyjąć. Nie mają bowiem wyjścia. Znajdują się w takiej sytuacji, że kierowcy nie garną do nich drzwiami i oknami. Jeśli będą się długo zastanawiać nad propozycją Latifiego, to mogą zostać z ręką w nocniku.

Wydaje się, że Kubica odgryzł się Williamsowi za to jak potraktowano go pod koniec 2017 roku, gdy wykorzystano jego osobę i nazwisko do podbicia oferty Siergieja Sirotkina i sponsorującego go SMP Racing. Całą trójkę, łącznie z Latifim, wkrótce może łączyć jeden fakt. Przygoda każdego z nich z Williamsem może potrwać tylko sezon.

Latifi może zapłacić za starty w Williamsie i spełni swoje marzenie o jeździe w F1, tak jak Kubica spełnił te o powrocie do F1. Tyle że trafi do najgorszego zespołu w stawce, a sam nie błyszczy umiejętnościami. Dość powiedzieć, że w Formule 2 (dawne GP2) startuje od 2014 roku. Charles Leclerc czy George Russell potrzebowali roku, by w tej serii zdobyć tytuł i awansować do F1.

Kubicy często wytykano, że przegrywa wewnętrzną walkę z Russellem. I Latifi nie będzie mieć pod tym względem łatwiej. Dla Brytyjczyka sezon 2020 będzie drugim w F1, a więc należy oczekiwać dalszego progresu z jego strony. Za to Latifi dopiero będzie uczyć się realiów F1 i niektórych torów, przez co różnica między nim a Russellem może być jeszcze większa niż między Brytyjczykiem a Kubicą.

W roku 2018, a więc nie tak dawno, Russell i Latifi wspólnie startowali w F2. Brytyjczyk zdobył tytuł z 287 punktami na koncie. Kanadyjczyk był dziewiąty z ledwie 91 "oczkami". To pokazuje jaka przepaść jest w umiejętnościach obu kierowców. I nie wróży to najlepiej Latifiemu.

Kiedyś Williams był zespołem, w którym rozkwitali najwięksi kierowcy F1. Teraz stał się ekipą, która potrafi jedynie przeżuć i wypluć zawodnika. Zrobiła to z Sirotkinem, zrobiła to z Kubicą i wiele wskazuje, że tak samo będzie z Latifim.

Czytaj także: Powrót Kubicy do F1 nie był rozczarowaniem 

W tej chwili wszystko wskazuje na to, że Latifi będzie Kubicą z obecnego sezonu. Co wyścig będzie zamykać stawkę F1, a w prasie będzie czytać komentarze, że nie ma odpowiedniego poziomu i znalazł się w Williamsie tylko za sprawą pieniędzy. W tej sytuacji nawet nie zwróci uwagi na siebie innych zespołów. Będzie miał do wyboru albo odejść z F1 po ledwie jednym sezonie jak Sirotkin, albo płacić nadal - ku uciesze Williamsa i szefów tego zespołu.

Łukasz Kuczera

Źródło artykułu: