F1: Grand Prix Rosji. Sebastian Vettel złamał ustalenia Ferrari. "Najlepiej będzie, jak nic nie powiem"
Sebastian Vettel nie trzymał się ustaleń wewnętrznych Ferrari i nie przepuścił Charlesa Leclerca na początku wyścigu F1 o Grand Prix Rosji. Niemiec nie ma sobie jednak nic do zarzucenia. - Trzymałem się tego, na co się zgodziliśmy - twierdzi.
Pomysł Włochów udał się w pełni, bo Leclerc nie bronił się przed atakami Vettela, który za sprawą jazdy w strudze powietrza osiągnął większą prędkość i z łatwością wyszedł na czoło stawki F1. Tu zaczęły się jednak problemy, bo 32-latek nie zamierzał oddać pozycji.
Czytaj także: Williams wszedł na wyższy poziom żenady
Ferrari kilkukrotnie apelowało do Vettela, by przepuścił Leclerca. Niemiec nie zamierzał jednak tego robić i zwiększał przewagę nad Monakijczykiem. W pewnym momencie wzrosła ona nawet do czterech sekund. W tej sytuacji zespół wprowadził w życie "plan C" i tak zaplanował pit-stopy, że po wizytach u mechaników Vettel wyjechał na tor za Leclercem.
Vettel nie chciał w rozmowie z dziennikarzami powiedzieć, dlaczego nie przepuścił Leclerca na początku wyścigu. - Najlepiej będzie, jak nic nie powiem. Myślę, że Mattia Binotto (szef Ferrari - dop. aut.) wyjaśni to wszystko najlepiej - dodał.
Czytaj także: Mechanicy Williamsa tym razem zawiedli
Niemiec nie chciał zdradzić, czy przepuściłby Leclerca, gdyby Ferrari nie zainterweniowało i nie zmieniło strategii z pit-stopami. - Nie wiem, co by się stało. Jechałem swój wyścig. Na ostatnich okrążeniach przed postojem męczyłem się już z oponami i wiedziałem, że to moment, by zjechać na pit-stop. Gdy wyjechałem z alei, to znalazłem się za Leclercem. Chwilę później miałem problem z samochodem. Nie doszliśmy do etapu, w którym musielibyśmy zastanawiać się nad zmianą pozycji - podsumował.
W klasyfikacji kierowców F1 Vettel znajduje się za Leclercem. Niemiec jest dopiero piąty z 194 punktami na koncie. Monakijczyk plasuje się na trzecim miejscu. Wywalczył do tej pory 215 "oczek".