Zaraz na początku wyścigu F1 w Mexico City wydawało się, że Lewis Hamilton nie ma większych szans na wygraną w GP Meksyku. Brytyjczyk nie dość, że zanotował kontakt z Maxem Verstappenem, to chwilę później kwestionował strategię zespołu i był przekonany, że na twardych oponach nie dojedzie do mety.
Stało się jednak inaczej i jazda na jeden pit-stop dała kierowcy Mercedesa pewne zwycięstwo w kolejnym wyścigu F1 w tym sezonie. Gdy 34-latek opuścił swój samochód i udał się na podium, realizator transmisji F1 od razu wyłapał dziury w podłodze modelu W10.
Czytaj także: Znów spięcie pomiędzy Kubicą a Williamsem
- Przybyliśmy do Meksyku myśląc, że tracimy dystans do rywali. Spodziewaliśmy się trudnego wyścigu, a wygraliśmy. Miałem spore zniszczenia w samochodzie, więc to było trudne Grand Prix. Nie mogłem stracić koncentracji ani na moment. To był długi dzień, ale jestem za niego wdzięczny - skomentował Hamilton po sukcesie, a jego słowa cytuje "Motorsport".
ZOBACZ WIDEO: The Championship. Remis w meczu na szczycie. Grał Mateusz Klich [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
Tak dobrym tempem Hamiltona w zniszczonym samochodzie i na mocno zużytych oponach zaskoczony był Sebastian Vettel. Niemiec w trakcie wyścigu sam namawiał inżynierów do tego, by przedłużyć jego przejazd i wierzył, że dzięki świeżym oponom w końcówce GP Meksyku upora się z aktualnym mistrzem świata F1.
- Lewis odpowiednio zadbał o opony. To było kluczowe. Uważam, że sam pojechałem dobry wyścig, choć pod pewnymi względami nasza strategia mogła być lepsza - ocenił Vettel.
Czytaj także: Tak Kubica wyprzedził Russella w GP Meksyku (wideo)
Hamilton po wygranej w GP Meksyku nie celebrował jeszcze tytułu mistrzowskiego. Brytyjczyk ma jednak ogromną szansę, by świętować go już w kolejny weekend w GP USA. Do sukcesu brakuje mu ledwie 4 punktów w trzech ostatnich wyścigach sezonu F1.