Robert Kubica przystąpił do kwalifikacji do GP Brazylii po ledwie godzinie spędzonej na torze Interlagos. W piątek Polak musiał bowiem oddać jedną sesję Nicholasowi Latifiemu, a w kolejnej rozbił swój samochód.
34-latek miał tylko sobotni trening na przygotowanie się do czasówki. - Dzień wyglądał bardzo dobrze. Myślę, że jak na to, co wydarzyło się w piątek i na to, co jest zamontowane w aucie to był udany dzień. Przyczepności było mało, ale z jazdą było dobrze - powiedział Kubica w Eleven Sports.
Czytaj także: Kubica z pełnym uznaniem o Hamiltonie
Kubica w kwalifikacjach był o 0,5 s gorszy od George'a Russella, co jest małą stratą jak na przygody Polaka w ten weekend w Brazylii. Brytyjczyk po czasówce podkreślał jednak, że prowadzenie Williamsa na torze Interlagos jest ogromną męczarnią.
ZOBACZ WIDEO: Eliminacje Euro 2020. Izrael - Polska. Reca o hejcie pod swoim adresem. "Na początku mnie to bolało"
Krakowianin miał nieco inny pogląd na to, co mówił jego młodszy kolega z zespołu. - Nie wiem, czy różnica wzniesień tworzy tu jakąś różnicę. To bardziej silnik odczuwa niż kierowca. Dla mnie ten tor nie jest nowością, bo jest taki sam jak przed dziesięcioma laty. Nie ma na nim chwili na relaks. Zakręty przychodzą jeden za drugim. Dużo się tu dzieje - stwierdził kierowca z Polski.
Czytaj także: Zespół Mercedesa w F1 na sprzedaż?
Kubica nie ma jednak większych nadziei związanych z niedzielnym wyścigiem. - Będę się starał robić to, co zawsze. Z tym co mamy w samochodzie nie będzie łatwo. Na pewno będę się ślizgać. Nie mam za dużo przyczepności, do tego Pirelli przywiozło bardzo twarde opony. Zobaczymy - podsumował.