Wraz z końcem sezonu 2019 z F1 pożegnali się dwaj kierowcy - Nico Hulkenberg oraz Robert Kubica. Przypadek każdego z nich jest inny, ale obaj nie wykluczają tego, że pojawią się jeszcze w królowej motorsportu w roku 2021.
O ile Kubica został ostatnio kierowcą rezerwowym Alfy Romeo i nadal będzie się pojawiać w padoku F1, o tyle Hulkenberg pozostał bez pracodawcy i wiele wskazuje na to, że już tak pozostanie. Wcześniej 32-latek mówił bowiem, że nie jest orędownikiem pracy w symulatorze.
Czytaj także: Williams znalazł źródło swoich problemów
- W tej chwili jedyną pewną rzeczą jest to, że nie będzie mnie w samochodzie w pierwszym wyścigu nowego sezonu F1. Nie mam konkretnych planów na przyszłość, ale zobaczymy, jakie będą wyniki innych kierowców. Są rzeczy, na które nie mamy wpływu - powiedział Hulkenberg w rozmowie z agencją DPA.
ZOBACZ WIDEO Bartosz Zmarzlik typował Roberta Lewandowskiego na sportowca roku w Polsce
Niemiec zdradził przy tym dziennikarzom, że życie poza światem F1 nie jest takie, jak mu się wydawało. - W tej chwili świadomość, że nie będę się ścigać nie jest dla mnie tak trudna, jak mogłoby się wydawać. Może po dziesięciu latach startów krótka przerwa wcale nie jest taka zła. Zwłaszcza że rok 2010 był trudny. Kto wie, co czeka mnie dalej - dodał "Hulk".
Hulkenberg trafił do F1 jako kierowca Williamsa w roku 2010. Po ledwie jednym sezonie wypadł ze stawki i pełnił jedynie rolę rezerwowego w Force India, po czym dostał kolejną szansę w tym zespole. Później punktował też dla Saubera i Renault.
Czytaj także: Williams ma już zalążek nowego samochodu
Wypadnięcie Niemca ze stawki spowodowane było po części tym, że od lat Hulkenberg nie posiada wsparcia sponsorskiego, co jest kluczowe dla mniejszych zespołów w F1. Dlatego Sebastian Vettel jego sytuację skomentował słowami "gotówka stała się czynnikiem decydującym, ważniejszym od umiejętności czy klasy".
- Miło słyszeć coś takiego - podsumował Hulkenberg.