Polscy kibice Formuły 1 mają niewielki wybór, jeśli chodzi o wyścigi blisko granic naszego kraju. Największa liczba fanów co roku obiera kurs na Węgry. Przed rokiem na Hungaroringu pojawiło się niemal 50 tys. sympatyków Roberta Kubicy.
Organizacja wyścigu F1 przez Danię mogła być gratką dla fanów z północnej części Polski. Pierwsze wzmianki o ulicznych zawodach w Kopenhadze pojawiały się już w 2018 roku, a projekt toru miał stworzyć sam Hermann Tilke.
Czytaj także: Caterham w centrum afery korupcyjnej
- Kopenhaga jest wyjątkowa, proponowany przez nas tor będzie piękny, bo będzie odpowiednio wykorzystywał istniejące budynki i zabytki, które wkomponujemy w tło nitki wyścigowej - mówił wtedy Tilke.
ZOBACZ WIDEO: Artur Wichniarek skomentował transfer Krzysztofa Piątka. "Nie wiem, czy to jest dla niego dobre miejsce"
Pomysł organizacji Grand Prix Danii miał wsparcie miliardera Larsa Seiera Christensena oraz polityka Helge Sandera. Ten ostatni pracował w ciszy nad dopięciem formalności. Nawet po tym jak Kopenhaga zrezygnowała z goszczenia najlepszych kierowców świata.
- Formuła 1 upoważniła mnie do zbadania kilku możliwości. Takie miasta jak Aalborg czy Roskilde były mocno zainteresowane. Gwarantowały wsparcie władz lokalnych, również prywatni inwestorzy byli na "tak". Tak ogromny projekt wymaga jednak wsparcia rządu - powiedział Sander w gazecie "BT".
Plany trafiły ostatecznie do premiera Mette Frederiksena, a ten miał odrzucić koncepcję Grand Prix Danii. - Poprosiłem o spotkanie, na którym mógłbym przedstawić nasze plany, a otrzymałem jedynie odpowiedź na piśmie. Wyścig F1 nie jest teraz priorytetem dla rządu - zdradził Sander.
Duński polityk nie potrafi zrozumieć takiej postawy rządzących. Zwłaszcza w czasach, gdy F1 chce rozszerzać kalendarz o kolejne wyścigi. - Wiele krajów puka do bram F1, robi wszystko, by zorganizować wyścig. Sama Formuła 1 chce się ścigać w Danii, a my z tego nie korzystamy. To ogromne rozczarowanie - podsumował.
Czytaj także: Federacja sugeruje odwołanie GP Chin
W tej chwili w Danii obserwujemy boom na F1, co związane jest ze startami Kevina Magnussena w barwach Haasa. Duńczyk od kilku lat jest obecny w stawce. Wcześniej reprezentował McLarena i Renault. Spopularyzował on królową motorsportu w kraju niczym u nas Robert Kubica.