Jacques Villeneuve po zakończeniu kariery w Formule 1 osiadł na stałe we Włoszech, dlatego też jest stałym gościem tamtejszych telewizji. Kanadyjczyk mieszka na obrzeżach Mediolanu, czyli rejonu, który najbardziej został dotknięty przez koronawirusa.
- Jesteśmy zmuszeni zostać w domach. Stosujemy się do tych instrukcji. Mamy tu tysiące przypadków zachorowań, setki zgonów, a to jeszcze nie koniec - powiedział Villeneuve w "Le Journal de Montreal".
- To, co widzimy teraz we Włoszech i czego doświadczamy, będzie pojawiać się też w innych miejscach świata. Już teraz podobne rzeczy dzieją się w Hiszpanii i Francji. Następnie koronawirus może rozprzestrzenić się po Ameryce Północnej. Nie chcę nikogo straszyć, ale sytuacja może się pogorszyć, jeśli ten trend się utrzyma - dodał mistrz świata Formuły 1 z sezonu 1997.
ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Ministerstwo Zdrowia opublikowało specjalny film
Koronawirus mocno oddziałuje na motorsport. Z powodu groźnej choroby odwołano już osiem tegorocznych wyścigów. Kolejnym, który ma być przesunięty w czasie jest Grand Prix Kanady. Decyzja w tej sprawie ma być podjęta jeszcze przed Wielkanocą.
- To byłoby niczym zamach stanu. Grand Prix Kanady zwykle oznacza początek lata w Montrealu. To wielkie wydarzenie, na które czeka każdy z Kanadyjczyków - skomentował Villeneuve.
Były kierowca BMW Sauber, którego karierę w F1 zakończył Robert Kubica w połowie sezonu 2006, ma jednak poważne wątpliwości, co do rozegrania wyścigu w Kanadzie w połowie czerwca. - Wirus stoi u bram Kanady. Nie mogę uwierzyć w to, że to Grand Prix uda się rozegrać 14 czerwca. Dobra wiadomość jest taka, że w Montrealu można opóźnić moment budowy toru ulicznego. Nie jest on bowiem tak skomplikowany, jak w Monako czy Baku - zakończył.
Czytaj także:
Bernie Ecclestone nie boi się koronawirusa
F1 postawi na wyścigi bez publiczności?