F1. Okres transferowy wstrzymany do odwołania. Robert Kubica musi czekać

Materiały prasowe / Alfa Romeo Racing ORLEN / Na zdjęciu: Robert Kubica
Materiały prasowe / Alfa Romeo Racing ORLEN / Na zdjęciu: Robert Kubica

W normalnych warunkach bylibyśmy po trzech wyścigach F1. Znalibyśmy formę kierowców, a to skutkowałoby pierwszymi rozmowami kontraktowymi. Koronawirus wszystko wstrzymał. To oznacza, że czeka nas szalone transferowe lato.

5 kwietnia miał być wielkim świętem Formuły 1, która miała zorganizować pierwsze w historii Grand Prix Wietnamu. Władze tego kraju wybudowały ekskluzywny tor uliczny pod Hanoi, zobowiązały się też do płacenia 60 mln dolarów rocznie za prawa do organizacji F1. Koronawirus wywrócił te wszystkie plany do góry nogami.

Grand Prix Wietnamu byłoby trzecim wyścigiem F1 nowego sezonu, a zatem znalibyśmy formę poszczególnych kierowców. To torowałoby drogę do negocjacji transferowych. W końcu sporej części stawki wygasają umowy po sezonie 2020.

Robert Kubica może tylko czekać

Polskich kibiców najbardziej interesuje przyszłość Roberta Kubicy. Polak jako rezerwowy Alfy Romeo ma szansę na powrót do F1 w roku 2021. Tymczasem nie wiemy, czy Antonio Giovinazzi poprawił na tyle formę, by być pewnym pozostania w królowej motorsportu. Nie mamy też wiedzy na temat tego, czy Kimi Raikkonen ma nadal frajdę z jazdy w F1, czy też będzie wolał zakończyć karierę.

ZOBACZ WIDEO: Orlen nie planuje drugiego auta w DTM. "Mamy zbyt wiele zadań organizacyjnych"

- Kontrakty wcześniej czy później zostaną podpisane, ale teraz nie mamy podstaw, którymi moglibyśmy się kierować przy podejmowaniu decyzji - zauważył ostatnio w fińskim MTV Mika Salo, były kierowca F1.

Kubicy nie pozostaje nic innego jak czekać. Z powodu zamkniętych fabryk 35-latek nie ma nawet szansy, by wykazać się tym z czego jest znany. Mowa o jego talencie do pracy w symulatorze. Za jego rozwój miał być odpowiedzialny kierowca z Polski.

Szalone lato

W normalnych warunkach najpóźniej w połowie roku kierowcy mają na stole szereg ofert. Ci najlepsi kontrakty podpisują najpóźniej w sierpniu, gdy trwa przerwa wakacyjna i mają czas, by załatwić sprawy papierkowe ze swoimi prawnikami. Tyle że teraz mamy czasy nienormalne. F1 z powodu koronawirusa ogłosiła wakacje w kwietniu. Niewykluczone, że będą one przedłużone do maja.

Sezon, być może, zacznie się w lipcu. W okresie, gdzie normalnie bylibyśmy na końcowym etapie negocjacji. Jeśli świat wygra walkę z koronawirusem, w sierpniu zamiast tradycyjnych wakacji będziemy mieć wyścig po wyścigu. - Okienko transferowe w F1 nam się mocno przedłuży. Otworzy się znacznie później niż zwykle - zauważył Salo.

Kubica miał w tym roku prezentować swoją formę w wybranych treningach F1 i wyścigach DTM. W przypadku tych pierwszych, nawet jak sezon ruszy, to nie od razu dostanie czas za kierownicą. Należy szacować, że po tak długiej przerwie Alfa Romeo będzie chciała, by Giovinazzi i Raikkonen jak najlepiej poznali model C39.

To zła wiadomość dla Kubicy, bo brak występów w treningach pozbawia go szansy na wykazanie się przed innymi szefami ekip F1. Do sierpnia czy września zapomną oni bowiem o tym, że w lutym podczas sesji testowej Kubica był w stanie wykręcić najlepszy czas dnia. Będą potrzebować świeższych dowodów jego niezłej formy.

Koronawirus problemem dla innych

Wśród gwiazd F1 wygasają m.in. umowy Lewisa Hamiltona, Sebastiana Vettela czy Daniela Ricciardo. Za sprawą braku wyścigów Ferrari nie ma w tej chwili pojęcia na temat dyspozycji Vettela. Niemiec przez ostatnie dwa lata notował fatalne wyniki w F1. Czy warto zakontraktować w miejsce Vettela innego kierowcę? A jeśli tak, to jakiego? Czy może to być sprawdzony w bojach Ricciardo, czy może Giovinazzi na tyle poprawi swoją formę, że zasłuży na sportowy awans? Odpowiedzi na te pytania nie znamy.

Dodatkowo koronawirus sprawił, że o rok opóźniono rewolucję w F1. Nowe samochody zobaczymy dopiero w sezonie 2022. Istnieje zatem ryzyko, że kierowca podpisze wieloletni kontrakt z ekipą, która teraz spisuje się nieźle, ale po rewolucji technicznej nie odnajdzie się w nowych realiach i zostanie w tyle.

- Czy w tej sytuacji wyjściem będzie roczny kontrakt? Nie. To będzie bardzo ryzykowne. Trudno mi uwierzyć w to, że któryś z kierowców na to pójdzie - powiedział Ricciardo w "The Age".

Zespoły F1 będą się wstrzymywać z ruchami kadrowymi z jeszcze jednego powodu. Brak wyścigów oznacza, że młodzi kierowcy z Formuły 2 i niższych kategorii są pozbawieni szansy na zdobycie punktów i uzyskanie tzw. superlicencji. To dokument niezbędny do jazdy w F1. Wielu młodych kierowców oferuje wsparcie finansowe, co może być kluczowe dla małych ekip, zwłaszcza w obliczu kryzysu.

Czytaj także:
Robert Kubica o koronawirusie. "Nie znaleźliśmy się nigdy w takiej sytuacji"
Schumacher obawia się setek zwolnień w F1

Źródło artykułu: