McLaren jako jedna z pierwszych firm motoryzacyjnych w Wielkiej Brytanii zareagowała na kryzys wywołany koronawirusem. Gdy tylko rząd Borisa Johnsona wprowadził przepisy pozwalające tymczasowo zwolnić personel, przedsiębiorstwo z Woking postanowiło z nich skorzystać. W ten sposób opłacanie pensji pracowników na swoje barki wzięło państwo.
We wtorek stało się jasne, że część personelu nie wróci już do pracy. McLaren poinformował bowiem o wprowadzeniu w firmie głębokiej restrukturyzacji, która obejmować będzie zwolnienia ok. 1200 osób. Dotyczy to nie tylko działu produkującego samochody osobowe, ale też zespołu Formuły 1.
- Głęboko ubolewamy nad tym, jak mocno ta restrukturyzacja wpłynie na naszych pracowników. Zwłaszcza tych, którzy stracą miejsce pracy - przekazał w komunikacie Paul Walsh, prezes grupy McLaren.
ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Mistrz olimpijski jest strażakiem. Zbigniew Bródka opowiedział o pracy w czasach zarazy
O możliwych zwolnieniach w McLarenie mówiło się już od kilku tygodni. Firma wystąpiła bowiem do rządu z wnioskiem o wielomilionową dotację. Prośba została jednak odrzucona. W tej chwili przedsiębiorstwo bierze pod uwagę zaciągnięcie pożyczki. W zamian pod zastaw trafić miałyby siedziba i fabryka zespołu F1 w Woking oraz historyczne pojazdy McLarena.
- Ciężko pracowaliśmy nad tym, aby uniknąć zwolnień. Zdecydowaliśmy się na radykalne cięcie wydatków we wszystkich obszarach działalności. Nie mamy jednak innego wyjścia niż zmniejszyć nasze zatrudnienie. To trudny czas dla naszej firmy. Zwłaszcza dla naszych pracowników. Jednak chcemy być wydajną i zrównoważoną firmą, która zmierza we właściwym kierunku i się rozwija - dodał Walsh.
Według informacji "Motorsportu", z grona 1200 zwolnionych pracowników ok. 70 straci pracę bezpośrednio w ekipie F1. W tej chwili w McLarenie trwa jeszcze dopinanie ostatnich szczegółów zwolnień grupowych. Niewykluczone, że część personelu F1 po restrukturyzacji zostanie zatrudniona w innych departamentach i tym samym ekipa F1 skurczy się o więcej niż 70 osób.
- McLaren był zwolennikiem wprowadzenia większych cięć finansowych w F1 od roku 2021, bo to tworzy trwałe podstawy finansowe dla zespołów i uczyni tę dyscyplinę bardziej konkurencyjną. Nawet jeśli będzie to oznaczać dla nas konieczność zmniejszania zatrudnienia, to będziemy podejmować właściwe środki, aby w roku 2021 zmieścić się w limicie wydatków - zapewnił Walsh.
Od przyszłego roku limit finansowy w F1 wynosić będzie 145 mln dolarów. W kolejnych latach będzie stopniowo obniżany - aż osiągnie poziom 135 mln dolarów.
Czytaj także:
Bottas wysłał ofertę do Red Bulla
Nierealny transfer Vettela do Mercedesa