Bardzo dobrze zapowiadająca się kariera Roberta Kubicy w Formule 1 została brutalnie przerwana 6 lutego 2011 r. podczas rajdu Ronde di Andora. Na jednym z przejazdów Skoda Fabia R2000 wbiła się w metalową barierkę i mocno zraniła polskiego kierowcę.
Kubica na wiele tygodni trafił do szpitala, walczył o przeżycie. Po kilku operacjach musiał rozpocząć żmudną rehabilitację, a do świata F1 wrócił dopiero 7 lat później. - O wiele bardziej bolesny był okres półtora-dwa lata po wypadku, niż na przykład dwa miesiące po zdarzeniu - nie ukrywa Polak w rozmowie z redaktorem naczelnym WP SportoweFakty, Pawłem Kapustą.
- Byłem już wtedy normalnie funkcjonującym człowiekiem. Oczywiście z ograniczeniami, ale mogłem spokojnie żyć. No i miałem więcej czasu na rozmyślanie. Siedziałem na kanapie, oglądałem wyścig Formuły 1, a moje myśli automatycznie wracały do tego, co robiłem przed wypadkiem. I co by było gdyby - wspomina Kubica.
ZOBACZ WIDEO: Orlen szuka następców Kubicy. Umowa z Alfą gwarantuje młodym Polakom szkolenie
35-latek po dramatycznym wypadku musiał ponownie uczyć się wiązania sznurowadeł czy pisania lewą ręką. Początkowo Kubica nie mógł się do tego przyzwyczaić. - Musisz zaakceptować, że zostaniesz już taki, jakim się widzisz. Że nie będziesz już taki, jakim byłeś. Złość, brak akceptacji tego jaki jestem, wpływała na moje codzienne funkcjonowanie. Dopiero po jakimś czasie zobaczyłem, że wciąż mogę pewne rzeczy robić, ale już w inny sposób - wyjawił.
Cały wywiad z Kubicą przeczytasz TUTAJ. Kubica mówi m.in. o innych wypadkach, o tym, dlaczego nie chce rozmawiać o relacjach ze swoim ojcem, a także o codziennym życiu podczas pandemii koronawirusa.
Czytaj też: F1. Robert Kubica wskazał kluczową decyzję w karierze Lewisa Hamiltona. Bez niej nie zostałby legendą