F1. Zespoły przetrwają kryzys gospodarczy. "Żaden nie upadnie"

Materiały prasowe / Pirelli Media / Na zdjęciu: start do wyścigu F1
Materiały prasowe / Pirelli Media / Na zdjęciu: start do wyścigu F1

- Zespoły F1 pójdą na kompromisy, ale nie znikną - stwierdził Helmut Marko, doradca Red Bulla ds. motorsportu. Według Austriaka, nawet ekipy w najtrudniejszej sytuacji finansowej unikną bankructwa w czasach koronawirusa.

McLaren musiał się ratować pożyczką w wysokości 150 mln funtów, wcześniej Williams również zaciągnął kredyt na kwotę ok. 30 mln funtów i dodatkowo wystawił swój zespół na sprzedaż, dodatkowo Gene Haas wskutek kryzysu ma zmniejszyć zaangażowanie finansowe w działalność Haasa. Taki jest obraz Formuły 1 po kilku miesiącach pandemii COVID-19.

Helmut Marko, który w Red Bullu pełni rolę doradcy ds. motorsportu i sprawuje opiekę nad programem juniorskim, jest spokojny o losy ekip F1. - Wątpię w to, by wybrane teamy znikły albo musiały ogłosić bankructwo. Po prostu, pójdą na pewne kompromisy - oświadczył Marko w rozmowie z APA.

- Widzę, że sytuacja w Williamsie jest poważna, ale sprzedaż akcji powinna im pomóc. Na pewno temat jest do rozwiązania - dodał 77-latek.

ZOBACZ WIDEO: Orlen nie rezygnuje ze wspierania polskiego sportu w czasie kryzysu. "Zwiększyliśmy na to budżet o prawie 100 procent"

Dobre informacje dotarły też z Renault, gdzie mimo problemów finansowych francuskiego giganta motoryzacyjnego, pojawiły się zapewnienia o chęci kontynuowania programu związanego z F1. - Nasz zespół nie jest na sprzedaż - powiedział w "L'Equipe" Cyril Abiteboul, szef zespołu z Enstone.

W uratowaniu ekip pomogą bez wątpienia ostatnie decyzje podjęte przez F1. Od roku 2021 w królowej motorsportu obowiązywać będzie limit wydatków w wysokości 145 mln dolarów, a następnie zostanie on obniżony do 135 mln. Tymczasem obecnie największe ekipy wydają rocznie ponad 300 mln dolarów, a taki pułap dla Williamsa czy Haasa jest nieosiągalny.

Co ciekawe, w dobrej sytuacji jest Red Bull, który posiada dwa zespoły w F1 - należy do niego również Alpha Tauri. Druga z ekip do tej pory wydawała rocznie ok. 120-130 mln dolarów. Wprowadzenie limitu wydatków sprawi, że część budżetu głównej ekipy może trafić do Alpha Tauri.

- Teoretycznie to jest dobry plan, ale w praktyce nie jest to niestety możliwe. Mamy efekt synergii dzięki współpracy z Alphą Tauri, ale ta ekipa zawsze pozostanie w tyle względem głównego zespołu, bo nie jest w stanie tak szybko się rozwijać. Posiadanie dwóch ekip F1 ma swoje zalety, ale nie aż tak duże, by nagle Alpha Tauri była zwycięskim teamem. Red Bull nadal będzie mieć swój priorytet - podsumował Marko.

Czytaj także:
Licytacja o Williamsa. Miliarder z Izraela jest chętny
Magnussen może stracić miejsce w F1

Komentarze (1)
avatar
yes
1.07.2020
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Kubica będzie miał co oglądać...