F1. Drugie miejsce niczym zwycięstwo. Ferrari może mówić o szczęściu po GP Austrii

Materiały prasowe / Ferrari / Na zdjęciu: Charles Leclerc
Materiały prasowe / Ferrari / Na zdjęciu: Charles Leclerc

Charles Leclerc w kuriozalnych okolicznościach osiągnął w GP Austrii drugie miejsce. - Dla mnie to jak zwycięstwo - powiedział kierowca Ferrari, bo zespół z Włoch fatalnie przygotował się do inauguracji sezonu 2020.

W tym artykule dowiesz się o:

Wyniki treningów i kwalifikacji wskazywały na to, że Ferrari nie będzie faworytem GP Austrii. Dość powiedzieć, że Charles Leclerc regularnie plasował się w końcówce pierwszej dziesiątki, a Sebastian Vettel w kwalifikacjach nie zdołał nawet awansować do Q3. Tymczasem Leclerc wyścig skończył na drugim miejscu.

Monakijczyk może jednak mówić o sporym szczęściu, bo z powodu awarii do mety nie dojechał Max Verstappen, Alexander Albon wypadł poza tor po kontakcie z Lewisem Hamiltonem, za co Brytyjczyk otrzymał karę i wypadł poza podium. Sędziowie ukarali też Sergio Pereza. Nagromadzenie zdarzeń losowych dało Ferrari zupełnie niespodziewane "pudło".

- To drugie miejsce jest niczym zwycięstwo. Sam się go nie spodziewałem. Miła niespodzianka. Zrobiliśmy wszystko idealnie, aby znaleźć się na tej pozycji - powiedział Leclerc, cytowany przez "Motorsport".

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: pokazali, jak na nartach skakać do wody

- Oczywiście, mieliśmy trochę szczęścia z karą dla Lewisa i awariami niektórych kierowców. Nasz cel był jednak jasny. Wykorzystać każdą nadarzającą się okazję i to zrobiliśmy, chociaż nie mieliśmy tempa. Wciąż mamy wiele do zrobienia, ale jestem zadowolony z tego drugiego miejsca - dodał kierowca z Monako.

Słowa Leclerca pokazują jak wiele może się zmienić w F1 w ledwie kilka miesięcy. Przed rokiem kierowca Ferrari stracił wygraną w GP Austrii na kilka kilometrów przed metą, po tym jak został bezpardonowo zaatakowany przez Verstappena. Wtedy Leclerc nie ukrywał swojej wściekłości.

- Nadal jesteśmy daleko i na pewno nie znajdujemy się w miejscu, w którym chcielibyśmy być. Jednak musimy pozostać silni, zjednoczeni. Pracujemy razem jako zespół i jestem pewien, że lepsze czasy nadejdą. Nawet jeśli trochę to potrwa - powiedział Leclerc o obecnym kryzysie zespołu.

22-latek nie ukrywał przy tym, że kiepska forma modelu SF1000 wymusza od niego bardzo agresywny styl jazdy. - Musiałem tak jechać. Przy każdym pojawieniu się na torze samochodu bezpieczeństwa, agresywnie pokonywałem zakręty, a i tak nie stwarzało mi to szansy. Wiedziałem jednak, że mój moment nadejdzie, gdy ktoś popełni błąd i tak się stało. Oceniłbym to jako jeden z lepszych wyścigów od momentu mojego debiutu w F1, bo nie popełniłem żadnego błędu - podsumował Leclerc.

Czytaj także:
Alex Zanardi przeszedł kolejną operację
Sebastian Vettel w ogniu krytyki

Komentarze (0)