Do niedawna sytuacja Roberta Kubicy na rynku transferowym w Formule 1 wydawała się być dość stabilna. Gdyby tylko Kimi Raikkonen postanowił zakończyć karierę po sezonie 2020, to Polak miał być głównym kandydatem do jego zastąpienia w Alfie Romeo. Zwłaszcza w obliczu roli, jaką w stajni z Hinwil pełni Orlen.
Jednak w ostatnich dniach świat F1 wywrócił się do góry nogami, bo wszystko wskazuje na to, że na rynku transferowym dostępny będzie Sergio Perez. Meksykanin ciągle ma ważny kontrakt z Racing Point, który wkrótce stanie się Aston Martinem. Jednak ekipa z Silverstone chce wyrzucić Pereza, by zrobić miejsce dla Sebastiana Vettela. Meksykanin, mający solidne wsparcie miliardera Carlosa Slima, nie zamierza się żegnać z F1. To go zbliża do Alfy Romeo.
Dziwny los Sergio Pereza
Sergio Perez od lat uchodzi za najlepsze połączenie umiejętności i pakietu sponsorskiego. Meksykanin nie jest typowym kierowcą płacącym za starty, bo też jego dotychczasowe występy w F1 wskazują, że ma on odpowiednie kwalifikacje, by zasiadać za kierownicą topowego bolidu. Na początku kariery wspierało go zresztą Ferrari, ale w obliczu pecha i chęci transferu do McLarena, Perez nigdy nie dostał szansy w czerwonym samochodzie.
ZOBACZ WIDEO: Kolarstwo. Tour de Pologne pierwszym wyścigiem etapowym w sezonie. "Zgłaszają się wielkie nazwiska!"
Jeszcze kilka tygodni temu Perez mógł być pewny, że pozostanie w F1 co najmniej do końca 2022 roku, bo podpisał taki kontrakt z Racing Point. Zespół z Silverstone, już jako Aston Martin, chce stać się nową potęgą tego sportu, a przy tym poprawić sprzedaż samochodów brytyjskiego producenta. Dlatego potrzebuje głośnych nazwisk i dobrych wyników.
Głośne nazwisko bez wątpienia ma Sebastian Vettel i jego dostępność na rynku transferowym wywołała efekt domina. Aby sięgnąć po czterokrotnego mistrza świata F1, Lawrence Stroll musi kogoś wyrzucić z własnej ekipy. Nie zrobi tego własnemu synowi Lance'owi, bo to głównie dla niego inwestował w F1 i kupił zespół za nieco ponad 90 mln funtów.
Perez jest tego świadomy. - Myślę, że jeśli zespół zakontraktuje Vettela, to wybór jest oczywisty i wiadomo, kto będzie musiał odejść. Sam jestem ojcem. Nie wyrzuciłbym syna z zespołu - powiedział Perez w Movistar.
Sergio Perez do Alfy Romeo?
30-latek z Guadalajary już przy okazji GP Węgier mówił, że póki co ma ważny kontrakt z Racing Point, ale jest też wystarczająco długo w tym biznesie, by wiedzieć, że w każdej chwili można go zerwać. Perez zdradził też, że otrzymał już ofertę z innego zespołu F1. Nieoficjalnie wiadomo, że chodzi o Alfę Romeo.
Oferta Alfy Romeo dla Pereza to fatalna wiadomość dla Kubicy. Szwajcarzy szykują się na bardzo prawdopodobny koniec kariery Raikkonena i w Meksykaninie upatrują kogoś, kto będzie w stanie godnie zastąpić mistrza świata F1 z sezonu 2007.
Co ciekawe, Pereza, Kubicę i Raikkonena łączy jeden fakt. Każdy z nich zaczynał karierę w F1 właśnie w Hinwil. Fin w roku 2019 po dołączeniu do Alfy Romeo mógł powiedzieć "wróciłem do domu", bo to właśnie Sauber (dawna nazwa tego zespołu) dał mu szansę debiutu w F1 w roku 2001. Te same słowa powtórzył Kubica - kierowca BMW Sauber w sezonach 2006-2009.
Perez też zaczynał przygodę z F1 od Saubera - w roku 2011. Dość powiedzieć, że Meksykanin zapewnił szwajcarskiej ekipie trzy miejsca na podium - w sezonie 2012 stał na "pudle" w Malezji, Kanadzie i we Włoszech. Wtedy świetne występy sprawiły, że Meksykaninem zainteresował się McLaren. Młody kierowca spalił się jednak psychicznie w wielkiej ekipie, a dodatkowo przerwał jego więzi z Ferrari, co naznaczyło mu karierę w F1.
Co ma Perez, czego nie ma Kubica?
Wiadomo, że jedno z miejsc w Alfie Romeo zarezerwowane jest dla członka akademii Ferrari. Jeśli tylko Antonio Giovinazzi będzie notować dobre wyniki, to najpewniej je utrzyma. W innym przypadku szansę dostaną kolejni młodzi kierowcy - Mick Schumacher czy Robert Shwartzman.
O drugie miejsce biją się pozostali. Kimi Raikkonen w tym roku skończy 41 lat i trudno oczekiwać, by podpisał nowy kontrakt. Nawet jeśli Frederic Vasseur zapowiada, że może dać Finowi dożywotni kontrakt, to jednak Raikkonen nie jest usatysfakcjonowany jazdą na samym końcu stawki F1.
Perez zagwarantowałby Alfie Romeo wsparcie sponsorskie, prawdopodobnie na wyższym poziomie niż Kubica. Firmy powiązane z miliarderem Carlosem Slimem potrafiły płacić ponad 10 mln euro rocznie ekipom zatrudniającym kierowcę z Guadalajary. Dość powiedzieć, że to właśnie Perez i jego darczyńcy przez lata utrzymywali na powierzchni Force India, gdy zespół zarządzany przez Vijaya Mallyę miał problemy finansowe.
To Perez w roku 2018 wystąpił o wprowadzenie zarządu komisarycznego i doprowadził do zmian właścicielskich, wskutek których Force India przejął Lawrence Stroll. Meksykanin cieszył się z tego, że w końcu będzie mógł startować w ekipie, która ma dość funduszy, by walczyć o czołowe lokaty w F1 i nie musi się martwić o przyszłość. Jak na ironię, gdy Aston Martin zacznie święcić triumfy, Pereza już w tym zespole nie będzie.
A Kubica? Jemu najpewniej pozostanie w tej sytuacji rola rezerwowego w F1, z czego on sam będzie usatysfakcjonowany. Polscy kibice mniej, bo wielu z nich wierzyło (i ciągle wierzy), że Polak wróci do stawki w roku 2021.
Czytaj także:
Vettel zgadza się na klęczenie na polach startowych
Zmiany w samochodzie Kubicy. Rywale pod wrażeniem