Przy okazji ostatniego GP Hiszpanii gruchnęła wieść, że FIA planuje zakazać stosowania trybów kwalifikacyjnych. To specjalny sposób pracy silnika, który na krótkim dystansie dysponuje większą mocą. Nowelizacja przepisów ma uderzyć w Mercedesa, który najlepiej spośród wszystkich ekip Formuły 1 rozwinął tryb kwalifikacyjny.
Delegaci techniczni FIA liczą, że zakazanie trybów kwalifikacyjnych sprawi, że dobiegnie końca dominacja Mercedesa w "czasówkach". Niemiecki zespół w tym roku wygrał wszystkie sesje kwalifikacyjne, co z kolei później ułatwia mu walkę o zwycięstwa w wyścigach.
Chociaż nowy zakaz miał wejść w życie już przy okazji GP Belgii (30 sierpnia), to ostatecznie pojawi się w F1 tydzień później - podczas kolejnego GP Włoch (6 września). Federacja postanowiła dać zespołom więcej czasu na przygotowanie się do nowych rzeczywistości.
ZOBACZ WIDEO: Polak wkrótce w Manchesterze City? Skaut klubu: Są możliwości. Być może zjawi się ktoś w najbliższym czasie
Zamiarem FIA jest, aby kierowca korzystał z takich samych trybów pracy silnika w kwalifikacjach i wyścigu. Pozwoli to delegatom technicznym lepiej monitorować pracę jednostki napędowej i sprawdzać, czy czasem w określonych sytuacjach nie dochodzi do łamania regulaminu F1.
"Mnogość i złożoność stosowanych trybów sprawia, że FIA jest niezwykle trudno monitorować zgodność wszystkich procesów z przepisami dotyczącymi silników" - pisał sekretarz generalny FIA Peter Bayer w liście skierowanym do zespołów.
Dobrym przykładem mogą być wydarzenia sprzed roku, gdy Ferrari bardzo długo dysponowało konkurencyjnym silnikiem, który na prostych znajdował się poza zasięgiem konkurencji. Rywale podkreślali wielokrotnie, że tak duża moc bierze się ze stosowania przepisów sprzecznych z regulaminem F1.
Mimo to FIA nigdy nie udowodniła Włochom złamania przepisów. Sprawa zakończyła się jednak podpisaniem ugody, a Ferrari przekonstruowało swoją jednostkę napędową i obecnie dysponuje znacznie mniejszą mocą niż w roku 2019.
Czytaj także:
Williams sprzedany. Amerykański fundusz inwestycyjny nowym właścicielem
DTM przetrwa, ale w innej formule