DTM znalazł się w trudnej sytuacji, po tym jak w ostatnich latach kolejni producenci zaczęli rezygnować ze startów w tej serii wyścigowej. Po sezonie 2018 stawkę opuścił Mercedes, którego zastąpił Aston Martin, ale brytyjska firma we współpracy ze szwajcarskim R-Motorsport była w DTM tylko rok. Po sezonie 2020 z mistrzostwami pożegna się Audi.
Było jasne, że oznacza to koniec DTM w obecnej formule, bo z grona producentów pozostało jedynie BMW. Dlatego od kilku miesięcy na stole była oferta przejścia na znacznie tańsze samochody GT3, co pozwoliłoby na przetrwanie niemieckiej serii wyścigowej.
Jak ustalił "Autosport", jeszcze w sierpniu firma ITR, która pełni rolę promotora DTM, chce przedstawić niemieckiej federacji sportów motorowych koncepcję "GT Plus" i tym samym możliwe byłoby przejście na tańsze konstrukcje. Projekt musiałby też zostać zatwierdzony przez Światową Radę Sportów Motorowych FIA, bo DTM ma status serii międzynarodowej.
ZOBACZ WIDEO: Piłka nożna. Messi odejdzie z Barcelony?! Ekspert nie ma wątpliwości. "Messi, to FC Barcelona"
Formuła GT Plus opierałaby się na samochodach GT3, które zostałyby jednak poddane lekkim modyfikacjom, dzięki czemu ich moc zwiększyłaby się do ponad 600 KM. Do tego maszyny zostałyby wyposażone w system "push to pass", który obecnie funkcjonuje w DTM i gwarantuje kierowcy dodatkową moc m.in. w celu wyprzedzenia rywala.
W nowym DTM, już w formule GT Plus, konieczna będzie jednak rezygnacja z DRS-u. Wynika to z faktu, że producenci w swoich samochodach stosują różne rozwiązania aerodynamiczne i nie da się opracować jednego, które byłoby takie same dla wszystkich.
- Jest oczywiste, że będziemy musieli pójść z przepisami w kierunku GT Plus. Nasze plany związane z rozwojem DTM były szeroko zakrojone jeszcze przed decyzją Audi o opuszczeniu DTM. Z mojego punktu widzenia, dla naszej serii wyścigowej bardzo ważne jest, abyśmy zachowali zasadę wyścigów sprinterskich i sprowadzili na pola startowe wielu kierowców z najwyższej półki - przekazał "Autosportowi" Gerhard Berger, szef DTM.
Jak się okazało, Berger otrzymał już pierwsze zapytania, co do startów w DTM w sezonie 2021. Wynika to z faktu, że przejście na maszyny GT sprawi, że niemiecka seria wyścigowa stanie się znacznie tańsza. Oznaczać to też będzie, że w głównej mierze na polach startowych zobaczymy zespoły prywatne.
- Poleganie na producentach zawsze było problemem DTM. Nie oznacza to jednak, że profesjonalne, prywatne ekipy nie będą otrzymywać wsparcia od fabryk i producentów - zapewnił Berger.
Audi już wcześniej zapowiedziało, że jest w stanie sprzedać samochody zainteresowanym zespołom prywatnym, jeśli tylko DTM przejdzie na pojazdy oparte na klasie GT3. Mniej entuzjastycznie do tematu ma podchodzić BMW. Firma z Monachium uważa, że fabryczne zespoły w DTM w nowej formule uderzą w ideę wyścigów GT3 i prywatne ekipy. - Negocjacje ciągle trwają. Czekam na efekty - oświadczył Berger.
Ustalenia "Autosportu" i najnowsze wypowiedzi Bergera to dobra wiadomość dla Roberta Kubicy, który pojawił się w DTM w roku 2020 wraz z Orlen Team ART. Jeśli tylko Polak będzie chciał startować w tej serii w przyszłym roku, to wszystko wskazuje na to, że znajdzie w niej miejsce. Jeszcze parę miesięcy temu istniało ryzyko, że DTM zakończy działalność i tym samym Kubica straci okazję do jazdy.
Kubica, w przypadku pozostania w DTM, będzie musiał się uczyć nowych samochodów - tym razem opartych na konstrukcji GT Plus. Paradoksalnie, może to być dla niego dobra wiadomość, bo również inni kierowcy będą poznawać te maszyny od zera. Tymczasem w tym sezonie Kubica musi się mierzyć z rywalami, którzy obecne konstrukcje DTM znają od podszewki.
Czytaj także:
Alfa Romeo, Haas, Williams. Żółwi wyścig po miliony
Mercedes nie boi się nowych zasad w F1