Sergio Perez już za kilka tygodni zakończy wieloletni związek z Racing Point. Zespół z Silverstone, który od sezonu 2021 przybierze nazwę Aston Martin, przedwcześnie zerwał umowę Pereza, by móc zakontraktować Sebastiana Vettela. W tej sytuacji 30-latek znalazł się w trudnym położeniu.
Perez w tej chwili ma tylko jedną opcję - może trafić do Red Bull Racing. "Czerwone byki" mają bowiem zastrzeżenia do jazdy Alexandra Albona i biorą pod uwagę pożegnanie kierowcy z Tajlandii. Jednak decyzja w tej sprawie ma zapaść dopiero po zakończeniu sezonu 2020. Oznacza to, że przed Perezem kilka tygodni życia w niepewności.
Paradoks kierowcy z Meksyku polega na tym, że może on stracić pracę w F1 po najlepszym sezonie w swojej karierze. Perez niedawno stał na podium GP Turcji, a w klasyfikacji generalnej mistrzostw zajmuje czwartą pozycję. I to mimo opuszczenia dwóch wyścigów z powodu zakażenia COVID-19.
ZOBACZ WIDEO: Skoki. Maciej Kot wróci do dobrej formy? "Bardzo mocno został poprawiony element, który powodował krótkie skoki"
- Mam tylko jedną opcję. Mówiłem to już wcześniej. Jestem w F1 od tylu lat i chcę tu nadal być. Jestem w szczytowym momencie swojej kariery. Chcę jednak iść naprzód, mając odpowiedni plan i dobry projekt. Jeśli nie otrzymam ciekawej oferty, czyli takiej, która nie zmotywuje mnie do dawania z siebie 100 proc., to nie będę działać na siłę - powiedział Perez, którego cytuje "Motorsport".
- W tej chwili czekamy na decyzję Red Bulla, w jaką stronę postanowią pójść. Nie mam na to wpływu. Dlatego podchodzę do trzech ostatnich wyścigów sezonu 2020 ze spokojem. Chcę się skupić na wykonaniu jak najlepszej pracy. Reszta nie leży w moich rękach - dodał kierowca Racing Point.
Jeden z dziennikarzy chciał usłyszeć od Meksykanina w czym jest lepszy od Alexandra Albona i Nico Hulkenberga, czyli pozostałych kandydatów do jazdy w Red Bullu. - To niewłaściwe pytanie. Nie ja powinienem na nie odpowiadać. Potrafię mówić o sobie bardzo pozytywnie i z pewnością stawiam siebie na pole position w staraniach o kontrakt, ale to nie ja powinienem siebie oceniać w tej sytuacji - stwierdził Perez.
Kilka tygodni temu, gdy stało się jasne, że Perez straci dotychczasowe miejsce pracy w F1, zaczęto go łączyć z przenosinami do amerykańskiej serii IndyCar. Ta opcja została jednak wykluczona. - Plan A to kontynuowanie startów w F1, plan B to roczna przerwa od ścigania - wyjaśnił.
- Będę mieć rok na zobaczenie, czy naprawdę tęsknię za ściganiem, czy naprawdę chcę wrócić, a może pojawi się inna seria wyścigowa dla mnie. Taki rok przerwy może też być okazją, by zobaczyć czy czasem nie kusi mnie coś poza sportami motorowymi. Będę mieć dużo czasu na przeanalizowanie tego, jeśli nie będzie mnie w F1 - podsumował Perez.
Czytaj także:
Praca zdalna wkracza do Formuły 1
Rodacy nie docenili Lewisa Hamiltona