F1. Sergio Perez dokonał niemożliwego. "Mam nadzieję, że nie śnię"

Materiały prasowe / Racing Point / Na zdjęciu: Sergio Perez
Materiały prasowe / Racing Point / Na zdjęciu: Sergio Perez

Sergio Perez wygrał pierwszy wyścig F1 w karierze, choć jeszcze na pierwszym okrążeniu był na końcu stawki. Meksykanin w GP Sakhir wykorzystał błędy Mercedesa. - Mam nadzieję, że nie śnię - przyznał Perez, który nie ma miejsca w F1 na rok 2021.

W tym artykule dowiesz się o:

Z nieba do piekła - tak wyglądało GP Sakhir dla Sergio Pereza. Już na pierwszych metrach kierowca Racing Point został trafiony przez Charlesa Leclerca i wykręcił "bączka", a następnie musił zjechać do alei serwisowej, po czym wrócił do rywalizacji na tyłach stawki Formuły 1.

Perez miał jednak szczęście po swojej stronie. Gdy w końcówce wyścigu Jack Aitken uderzył w bandę, Meksykanin uplasował się na trzecim miejscu. Wtedy też doszło do zamieszania w boksie Mercedesa. Problemy z wymianą opon u George'a Russella i Valtteriego Bottasa sprawiły, że Meksykanin stał się kandydatem numer jeden do zwycięstwa.

- Zaniemówiłem. Mam nadzieję, że nie śnię, bo przez tyle lat marzyłem o tej chwili. Zajęło mi to 10 lat. Niesamowite. Nie wiem, co powiedzieć. Po pierwszym okrążeniu wyścig się dla mnie skończył, tak samo jak przed tygodniem. Chodziło jednak o to, by się nie poddawać, odzyskiwać kolejne pozycje i przeć do przodu - powiedział Perez w Sky Sports.

ZOBACZ WIDEO: Rafał Kot analizuje formę syna. "Jestem w kropce"

Dla 31-latka to pierwsze zwycięstwo od sezonu 2010, gdy triumfował w GP2 w Abu Zabi. Równocześnie Perez ustanowił nowy rekord F1 w kwestii oczekiwania na wygraną. Od debiutu Meksykanina do triumfu w Bahrajnie minęło bowiem 190 Grand Prix.

- W tym roku szczęście wielokrotnie nas opuszczało, ale w końcu było z nami. Myślę, że zasłużyliśmy na wygraną. Mercedes miał swoje problemy, ale w ostateczności moje tempo było wystarczające mocne, by utrzymać George'a Russella za swoimi plecami - dodał Perez.

Meksykanin zdradził też, że po pit-stopie na pierwszym okrążeniu miał problemy z jedną z opon. - Popełniłem błąd jadąc za samochodem bezpieczeństwa, zblokowałem lewą przednią oponę. Miałem dużo wibracji. Gdy po kolejnym pit-stopie problem zniknął, powiedziałem ekipie, że ten bolid jest jak limuzyna. Nie było żadnych wibracji, a tempo było niesamowite - zdradził kierowca Racing Point.

Sytuacja jest o tyle kuriozalna dla Pereza, że wcześniej Lawrence Stroll, do którego należy Racing Point,  wypowiedział mu umowę i obecnie dla Meksykanina nie ma miejsca na polach startowych F1 w roku 2021. - To zwycięstwo daje mi więcej spokoju. Przyszłość? To nie jest w moich rękach. Wiem jednak, że chcę nadal robić swoje. Jeśli nie będzie mnie w F1 w kolejnym sezonie, to wrócę w sezonie 2022 - podsumował.

Czytaj także:
Mercedes z karą finansową za swój pit-stop
Co oni zrobili? Nagranie fatalnego pit-stopu Mercedesa

Komentarze (2)
avatar
Krzysztof 66
7.12.2020
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Dla mnie to Merc nie powinien podpisać z Hamiltonem tylko wziãć George albo Pereza -Jak Williams by go nie pòścił bo Botas coś ostatnio słabnie a jeszcze lepszy skład dla Merca to Rusell-Perez Czytaj całość
avatar
Semmao
7.12.2020
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Sprzedawczyki z Haasa i Wiliamsa zrobili swoje. Giovinazzi i Ocon też siedzą politycznie uwiązani....... szkoda gadać że takie talenty jak Hulkenberg czy Perez nie mają miejsca....