- Co się dzieje? Widzę dym - mówił Kimi Raikkonen przez radio w końcówce drugiego treningu Formuły 1 przed GP Abu Zabi, podczas gdy jego Alfa Romeo płonęła od kilku sekund. 41-latek zatrzymał maszynę na poboczu w momencie, gdy cały jej tył znajdował się już w płomieniach.
- Wyskakuj szybko! Mamy spory pożar bolidu - poganiał inżynier Raikkonena, któremu w wyjściu z Alfy Romeo przeszkodził jeszcze kabel od komunikacji radiowej.
Ostatecznie mistrz świata Formuły 1 wyszedł na czas z maszyny, ale zaparkował ją w takim miejscu, gdzie nie było funkcyjnych. Dlatego osoby z gaśnicami pojawiły się dopiero po kilku kolejnych sekundach. Raikkonen im nie zaufał, bo sam przejął od nich gaśnicę i zaczął gasić model C39.
Raikkonen w roli strażaka spisał się na medal, bo po kolejnych kilkudziesięciu sekundach pożar udało się ugasić. Uszkodzenia w Alfie Romeo są jednak spore, przez co mechaników czeka pracowita noc.
To kolejny efektowny pożar bolidu w F1 - przy okazji GP Bahrajnu eksplodowała maszyna Romaina Grosjeana. Było to jednak spowodowane wypadkiem i uderzeniem w bariery ochronne przy prędkości ponad 220 km/h.
RED FLAG
— Formula 1 (@F1) December 11, 2020
Flames coming out the back of the Iceman's car #AbuDhabiGP#F1 pic.twitter.com/aDy6jTbwKG
Czytaj także:
Romain Grosjean pokazał dłoń po oparzeniach
Nie będzie transferu. Russell zabrał głos
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: LeBron James trenuje z córką