Romain Grosjean przeżył fatalny wypadek w GP Bahrajnu, kiedy to jego bolid uderzył w barierę ochronną przy prędkości ponad 220 km/h i eksplodował. Francuz utknął w płonącym bolidzie na 28 sekund i doznał oparzeń dłoni drugiego stopnia.
Z powodu urazu kierowca Haasa opuścił dwa ostatnie wyścigi - GP Sakhir oraz GP Abu Zabi. - To jedna z najtrudniejszych, ale też najmądrzejszych decyzji w moim życiu - mówił 34-latek, dla którego rezygnacja z występu w Abu Zabi oznacza brak szansy na pożegnanie z Formułą 1 w "normalnych" warunkach. Po sezonie 2020 przygoda Grosjeana z Haasem dobiegnie bowiem końca.
Francuz wrócił do swojego domu w Szwajcarii, by tam kontynuować leczenie, a w czwartek po raz pierwszy zdjął bandaże z oparzonej dłoni i zaprezentował ją światu. Fotografie opublikowane przez Grosjeana dają sporo do myślenia.
"Do diabła, bardzo się cieszę, że moja prawa ręka w końcu uwolniła się od opatrunku. Czeka mnie mnóstwo smarowania kremem przez cały dzień, ale dobrze widzieć ją w tak dobrej formie" - napisał Grosjean, który czeka jeszcze na zdjęcie bandaży z lewej dłoni. Jej stan jest bowiem poważniejszy.
Miejsce Grosjeana w GP Abu Zabi zajmie rezerwowy Haasa - Pietro Fittipaldi. Dalsze plany Francuza pozostają zaś nieznane. Jeszcze nie tak dawno brał on pod uwagę starty w IndyCar w sezonie 2021, ale wypadek skłonił go do refleksji. W bolidach amerykańskiej serii wyścigowej nie ma bowiem systemu Halo, który uratował mu życie podczas wydarzeń w Bahrajnie. Na dodatek starty w Stanach Zjednoczonych wiązałyby się z rozłąką z rodziną.
Grosjean jest za to zainteresowany dołączeniem do wyścigów długodystansowych WEC w roku 2022, po tym jak do nowo tworzonej klasy hypercar dołączy Peugeot. Francuska firma pozytywnie zapatruje się na możliwość współpracy z kierowcą pochodzącym znad Sekwany.
Czytaj także:
Mercedes czeka na Lewisa Hamiltona
Orlen i Kubica rozmawiają z Alfą Romeo
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Falcao wciąż "czaruje"