Sergio Perez długo musiał czekać na rozwiązanie tematu startów w Formule 1 w roku 2021. Latem umowę z Meksykaninem zerwał Racing Point i w pewnym momencie wydawało się, że kierowca pozostanie bez miejsca w stawce F1 w kolejnym sezonie. Aż w końcu w grudniu transfer 30-latka ogłosił Red Bull Racing.
Perez w szeregach Red Bulla zastąpi Alexandra Albona, który w roku 2020 nie spisywał się najlepiej. Atutem Meksykanina jest posiadanie sponsorów, którzy od dawna wspierają jego karierę w F1. Jednak kierownictwo firmy przekonuje, że nie miało to wpływu na decyzję.
- Doszliśmy do wniosku, że w roku 2022 potrzebujemy dwóch mocnych kierowców. Perez jest jednym z najlepszych pod względem osiągów i nigdy nie miał szansy jazdy tak dobrym bolidem jak nasz. Zasłużył na to swoimi wynikami. Mieliśmy cel, by drugi kokpit został zajęty przez jak najlepszego kierowcę, więc decydowały umiejętności - powiedział "Speedweekowi" Dietrich Mateschitz, właściciel Red Bulla.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: co za zdjęcia! Żona Grzegorza Krychowiaka znów zachwyca
- Nawet nie wiem, jakich sponsorów ma Perez. To nie był decydujący czynnik. Jeśli przyniesie jakichś partnerów ze sobą, to przyjmiemy ich z otwartymi ramionami. To dodatkowy bonus dla zespołu - dodał Mateschitz.
Warto przy tym zauważyć, że Red Bull jest firmą austriacko-tajską, bo napój energetyczny wywodzi się tak naprawdę z Tajlandii, gdzie przed laty Dietrich Mateschitz poznał producentów tego specyfiku. Dlatego starty Albona w ekipie z Milton Keynes też wiązały się dla Red Bulla z pewnymi profitami. 24-latek reprezentuje bowiem Tajlandię w F1.
- Moi tajscy partnerzy nie nalegali, aby Albon zachował miejsce w zespole. To ktoś wymyślił. Nigdy nie było takich nacisków - wyjaśnił austriacki miliarder.
Albon w roku 2021 będzie kierowcą rezerwowym i testowym Red Bulla. Ma też pracować w symulatorze, pomagając zespołowi w przygotowaniach do sezonu 2022.
Czytaj także:
Nowe otwarcie w Aston Martinie
Rosjanie bronią kontrowersyjnego kierowcy