F1. Michael Schumacher siedem lat po wypadku. Dzień, który zmienił historię

Materiały prasowe / Ferrari / Na zdjęciu: Michael Schumacher
Materiały prasowe / Ferrari / Na zdjęciu: Michael Schumacher

29 grudnia 2013 roku nieodwracalnie zmienił świat F1. Przed siedmioma laty Michael Schumacher wybrał się na narty z bliskimi we francuskie Alpy. Wyprawa zakończyła się dla Niemca poważnym wypadkiem, od którego ani razu nie był widziany publicznie.

Michael Schumacher po sezonie 2012 po raz drugi zakończył karierę w Formule 1 i zaczął cieszyć się sportową emeryturą. Ten stan nie trwał jednak długo. Wypadek, do którego doszło 29 grudnia 2013 roku sprawił, że Niemiec od siedmiu lat nie był widziany publicznie. Bliscy oraz rywale z torów F1 zaczęli mówić o nim w czasie przeszłym, choć Schumacher żyje. Nie wiadomo tylko, jaki jest dokładny stan jego zdrowia.

Rodzina Schumachera od początku pilnie strzeże prawa do prywatności siedmiokrotnego mistrza świata F1. Fani mogą jedynie zbierać strzępy informacji ws. 51-latka. Stąd wiemy, że rezydencję Niemca nad Jeziorem Genewskim przekształcono w małą klinikę rehabilitacyjną, że posiadłość na Majorce służy bliskim "Schumiego" za miejsce odpoczynku w miesiącach letnich.

Tyle że są to nieoficjalne wiadomości. Większości z nich Corinna Schumacher, małżonka Michaela, nigdy nie potwierdziła. To ona zaczęła podejmować kluczowe decyzje dla rodziny i stała się odpowiedzialna za rozwój kariery syna - 21-letniego Micka.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Karolina Owczarz pochwaliła się nowymi "ciuszkami"

Michael Schumacher - syn kontynuuje tradycję

Do wypadku Michaela Schuamchera doszło tuż przed sezonem 2014, kiedy to w F1 rozpoczęła się dominacja Mercedesa. Nawet nie wiadomo, czy Niemiec jest świadom tego, że przyczynił się swoją pracą w latach 2010-2012 do świetnej dyspozycji zespołu z Brackley, że Lewis Hamilton pobił większość z jego rekordów. To samo tyczy się kariery jego syna.

Mick początkowo startował w wyścigach pod panieńskim nazwiskiem matki. Wszystko po to, aby zmniejszyć presję i oczekiwania związane z jego osobą. W sezonie 2021 zobaczymy go w Formule 1 w bolidzie Haasa - po drodze młody "Schumi" zdobył tytuł mistrzowskie w Formule 3 i Formule 2. Czy ojciec jest tego świadom? Nie wiadomo.

Gdy przed rokiem Mick Schumacher po raz pierwszy wsiadał do bolidu F1 za kierownicą Ferrari, na testach w Bahrajnie obecna była jego matka. Bez wątpienia, gdyby nie wydarzenia sprzed siedmiu lat, to w garażu włoskiej ekipy zobaczylibyśmy Michaela.

- Debiut Micka w F1 przypomina nam o tragedii i wypadku Michaela. To byłoby cudowne, gdyby Michael mógł uczestniczyć w jego karierze. Nikt z nas nie wie, ile Michael jest w stanie teraz zrozumieć. Gdyby jednak był częścią rozwoju kariery Micka, to byłoby coś wyjątkowego. Dlatego módlmy się, by pewnego dnia mógł być u jego boku - powiedział w grudniu w podcaście "F1 Nation" Ross Brawn, dyrektor sportowy F1, a w przeszłości dyrektor techniczny Ferrari.

Gdy doszło do wypadku, Mick miał 14 lat. Los chciał, że feralnego dnia był on na nartach razem z ojcem. Jednak w żadnym z wywiadów młody Niemiec nie wrócił wspomnieniami do tamtych wydarzeń. Dziennikarze też zostali poinstruowani o to, by nie pytać kierowcy o to, co dokładnie wydarzyło się we francuskim Meribel. - Korzystam z jednej czy dwóch porad, jakich tata mi udzielił przed laty. Już w kartingu czerpałem z jego wskazówek. Jednak jesteśmy bardzo różnymi ludźmi - powiedział ostatnio Mick Schumacher w rozmowie z RTL.

29 grudnia 2013 roku - co wydarzyło się we francuskich Alpach?

Pierwsze informacje ws. wypadku Michaela Schumachera były fatalne. Pojawiały się głosy, że stan legendy Ferrari jest na tyle kiepski, że jego życie jest zagrożone. Wokół samego incydentu również narosło wiele mitów.

Spekulowano, że Niemiec jeździł bez kasku, stąd też uderzenie o kamień wywołało tak duże uszkodzenia w jego głowie. Następnie pojawiła się plotka, że "Schumi" miał mieć założoną kamerę na kasku, która przyczyniła się do poważniejszych obrażeń. Jak było naprawdę? Tego nie wiadomo. Lekarze są jednak zgodni, że gdyby Schumacher przed siedmioma laty nie miał założonego kasku, nie przeżyłby wypadku.

Schumacher z powodu urazu wewnątrzczaszkowego został wprowadzony w stan śpiączki farmakologicznej. Lekarze zdiagnozowali m.in. stłuczenie mózgu, stąd konieczne były kolejne zabiegi, których celem było zmniejszenie ciśnienia w mózgu. W szpitalu we francuskim Grenoble "Schumi" przeszedł kolejną operację - usunięcia krwiaka w mózgu.

Po miesiącu od wypadku, 30 stycznia 2014 roku, rozpoczęto proces wybudzania Schumachera ze śpiączki. Niemal pół roku później, bo 16 czerwca poinformowano, że były mistrz świata F1 wybudził się ze śpiączki i został przewieziony do kliniki rehabilitacyjnej. Komunikaty w tej sprawie były jednak niezwykle lakoniczne. We wrześniu 2014 roku Schumacher wrócił do domu.

Rodzina strzeże informacji, media i kibice chcą wiedzieć

Wypadek Michaela Schumachera od początku budził ogromne zainteresowanie mediów. Na początku stycznia 2014 roku pod szpitalem w Grenoble rozstawiło się kilkadziesiąt wozów transmisyjnych, pojawili się też kibice F1 z różnymi banerami. Jednak już wtedy medycy nie podawali wielu szczegółów dotyczących stanu "Schumiego".

Na jednaj z konferencji prasowych zdradzono, że u Schumachera doszło do zmian krwotocznych po obu stronach mózgu, ale nie podano żadnych konkretów. Twarda postawa rodziny Niemca doprowadziła do licznych kontrowersji i skandali związanych z hospitalizacją byłego kierowcy F1.

- Presja mediów była ogromna. Wszystkim udzielały się emocje. Jeden z dziennikarzy przebrał się za księdza, żeby wejść do szpitala. Inny z kolei twierdził, że jest ojcem Michaela. W pierwszych dniach po wypadku personel kliniki nie miał wiedzy, kto jest kim. To był trudny czas dla wszystkich - wspominała po latach w "Bildzie" Sabine Kehm, menedżerka Schumachera.

- Daliśmy jasny przekaz do mediów, że sytuacja jest bardzo poważna. Decyzję o uszanowaniu prawa do prywatności podjęliśmy w interesie Michaela. To było najlepsze wyjście dla niego i jego rodziny - broniła decyzji Niemka.

Skandali było jednak więcej. Latem 2014 roku skradziono część dokumentacji medycznej Schumachera i zaoferowano ją mediom. Następnie pracownik jednego ze szpitali miał wykonać Niemcowi zdjęcia, które również oferował przedstawicielom prasy. Gdy niedawno Schumacher trafił do prywatnej kliniki w Paryżu, gdzie leczony był z wykorzystaniem komórek macierzystych, jeden z dziennikarzy podał się za członka rodziny i uzyskał od pielęgniarki potwierdzenie, że "Schumi" jest hospitalizowany.

W kilku przypadkach Corinna Schumacher zdecydowała się na wytoczenie procesów sądowych przedstawicielom mediów - ze względu na złamanie prawa do prywatności czy też podanie kłamliwych informacji.

- Chciałbym wiedzieć jak sobie radzi, uścisnąć mu dłoń lub pogłaskać po twarzy. Niestety, Corinna odcięła mnie od informacji. Prawdopodobnie boi się, że natychmiast rozpoznam jak wygląda sytuacja, a potem powiem prawdę opinii publicznej - powiedział w "Kolner Express" Willi Weber, który doprowadził do debiutu Schumachera w F1 i przez lata był jego menedżerem.

Apele Webera i środowiska F1, by ujawnić dokładny stan zdrowia Schumachera, nie trafiają jednak do jego bliskich. Rodzina byłego mistrza świata twierdzi, że Niemiec od zawsze cenił sobie prywatność i oddzielał kwestie związane z karierą od życia rodzinnego. Dlatego kibice nadal będą żyć kolejnymi spekulacjami ws. zdrowia "Schumiego". Chyba że wydarzy się jakiś przełom.

Czytaj także:
Syn polskiej legendy Dakaru szykuje się do startu w rajdzie
Nowi właściciele Williamsa muszą sięgnąć do kieszeni 

Źródło artykułu: