Przed miesiącem bolid prowadzony przez Romaina Grosjeana uderzył w bandy przy prędkości 220 km/h i stanął w płomieniach. Francuz wyszedł z fatalnego wypadku niemal bez szwanku. Chociaż spędził w płonącej maszynie Haasa 28 sekund. To wskutek tego incydentu doznał "tylko" oparzeń dłoni oraz urazu kciuka.
Wprawdzie Grosjean nie był w stanie wykurować się na dwa ostatnie wyścigi F1 sezonu 2020, ale po miesiącu od zdarzeń z toru Sakhir ma się całkiem dobrze. We wtorek 34-latek pochwalił się tym, że był w stanie pójść na siłownię oraz pograć w tenisa.
Za to w środę Grosjean wrócił za kierownicę. Korzystając z domowego symulatora, były reprezentant Haasa wziął udział w rywalizacji na platformie Twitch. - Moje dłonie maja się coraz lepiej. Wciąż mam trochę problemów z lewą ręką i staram się ją oszczędzać. Największym problemem jest lewy kciuk, bo nie jestem w stanie go bardziej zgiąć - powiedział Francuz przy okazji streamingu wirtualnej rywalizacji.
ZOBACZ WIDEO: Apoloniusz Tajner mówi o problemie polskiego sportu. "Andrzej Stękała to przetrwał i teraz odbiera nagrodę"
Grosjean nie będzie rywalizować w Formule 1 w roku 2021, po tym jak Haas nie przedłużył z nim kontraktu. Plany Francuza na dalszą karierę nie są znane, ale zimowe wieczory zamierza on spędzać w wirtualnym świecie. E-sport nie jest mu obcy, bo od pewnego czasu 34-latek jest właścicielem zespołu R8G Esports. Jego reprezentantów można było zobaczyć w kilku wirtualnych imprezach - chociażby Virtual 24h Le Mans.
Francuz chciałby się jednak pożegnać z F1 innymi obrazkami niż płonący bolid Haasa w Bahrajnie. Dlatego Grosjean ma nadzieję, że na początku 2021 roku jeden z zespołów zorganizuje mu prywatny test, w trakcie którego będzie mógł pokonać chociaż kilkanaście okrążeń za kierownicą.
Jeszcze przed wypadkiem w Bahrajnie francuski kierowca brał pod uwagę starty w IndyCar w roku 2021. Jednak wydarzenia z toru Sakhir zmieniły jego nastawienie. Grosjean nie chce wyjeżdżać do Stanów Zjednoczonych i żyć z dala od rodziny. Na dodatek nie podoba mu się fakt, że maszyny w IndyCar nie posiadają systemu Halo, a to właśnie on uratował mu życie podczas GP Bahrajnu.
Czytaj także:
Syn polskiej legendy Dakaru szykuje się do startu w rajdzie
Nowi właściciele Williamsa muszą sięgnąć do kieszeni