F1. Romain Grosjean wraca do wypadku. Myśl o dzieciach uratowała mu życie

Materiały prasowe / Haas / Na zdjęciu: Romain Grosjean (w środku)
Materiały prasowe / Haas / Na zdjęciu: Romain Grosjean (w środku)

Romain Grosjean zapamięta rok 2020 do końca życia ze względu na fatalny wypadek w GP Bahrajnu i spędzenie 28 sekund w płonącym bolidzie. - Nie czuję się bohaterem - mówi Francuz, który nie chciał, by jego dzieci straciły ojca.

W tym artykule dowiesz się o:

Romain Grosjean w rozmowie z "Motorsport Total" stwierdził, że chce, aby jego wypadek z GP Bahrajnu posłużył do ratowania życia, tak jak to było w przypadku Julesa Bianchiego. Francuz zmarł w 2015 roku wskutek obrażeń, jakich doznał kilka miesięcy wcześniej w fatalnym incydencie podczas GP Japonii.

Tragiczny wypadek Bianchiego zmotywował Formułę 1 do zmian, bo po latach przerwy śmierć ponownie zawitała do F1. To właśnie w następstwie wydarzeń z Japonii opracowano system Halo - pałąk ochronny zabezpieczający głowę kierowcy. Uratował on życie Grosjeana podczas GP Bahrajnu.

Były kierowca Haasa uderzył w bariery ochronne przy prędkości 220 km/h, a jego bolid rozpadł się na dwie części i stanął w płomieniach. 34-latek spędził w ogniu aż 28 sekund, a mimo to uniknął poważniejszych obrażeń. - Nie czuję się bohaterem. Ludzie mówią o kierowcach wyścigowych w superlatywach, że to co robimy jest wyjątkowe. Nie, tak nie jest. To lekarze ratują życia i są niezwykli. Strażacy są niezwykli - powiedział Grosjean w "Motorsport Total".

ZOBACZ WIDEO: Zmiana pokoleniowa w polskim sporcie? "Świątek, Zmarzlik i Błachowicz przerośli swoich mistrzów"

Francuz ma nadzieję, że tak jak wypadek Bianchiego był katalizatorem zmian, tak podobnie będzie w jego przypadku. - Jeśli dzięki mojemu doświadczeniu uda się komuś uratować życie w przyszłości, tak jak Jules zrobił to dla mnie, to pozostawię po sobie mocną spuściznę w sporcie motorowym. Najprawdopodobniej byłby to dla mnie największy powód do dumy - dodał Grosjean.

Kierowca przy okazji rozmowy z "Motorsport Total" jeszcze raz podziękował personelowi medycznemu FIA, który bardzo szybko pojawił się na miejscu wypadku. Gdyby nie natychmiastowa reakcja kierowcy Alana van der Merwe i lekarza Iana Robertsa, być może incydent z Bahrajnu zakończyłby się znacznie gorzej.

- Oni zachowali się bohatersko, ale mówią, że nie, że to ich praca. I ja patrzę na to podobnie jako kierowca. Też byłem tam po to, by wykonywać swoją pracę. Jako kierowca, ale też ojciec, chciałem aby trójka moich dzieci miała ojca w najlepszej możliwej formie. To był instynkt przetrwania - powiedział Grosjean, który sam uwolnił się z płonącego bolidu.

- W żadnym momencie nie panikowałem, nie byłem zestresowany. Wszystko było pod kontrolą. Nawet kiedy zdjąłem rękawiczki, bo wiedziałem, że mam oparzone ręce, to każdy krok był racjonalny. Nie wiem czy urodziłem się z takim instynktem, czy to jest coś co pojawia się w życiu z czasem, ale mnie to uratowało - podsumował francuski kierowca.

Czytaj także:
Rodzina Michaela Schumachera strzeże informacji
Romain Grosjean wraca do zdrowia

Komentarze (0)