F1. Bezrobotny mistrz świata. W co gra Lewis Hamilton?

Materiały prasowe / Mercedes / Na zdjęciu: Lewis Hamilton
Materiały prasowe / Mercedes / Na zdjęciu: Lewis Hamilton

Mijają kolejne dni, a Lewis Hamilton pozostaje bez kontraktu w F1. Gierki aktualnego mistrza świata nie są nawet rozumiane w padoku. Tymczasem Toto Wolff zachowuje spokój i jest pewien, że jego gwiazda najpóźniej w marcu parafuje umowę.

W kalendarzu mamy 18 stycznia, a Lewis Hamilton ciągle oficjalnie jest bezrobotnym kierowcą, co jak na aktualnego mistrza świata Formuły 1 i posiadacza wielu rekordów w królowej motorsportu jest ogromnym zaskoczeniem. W innych zespołach nie ma wolnych miejsc, więc 36-latek jest skazany na Mercedesa. Dlaczego zatem obie strony nadal nie doszły do porozumienia?

Ojciec Brytyjczyka zdradził w mediach, że jego syn nie ma zamiaru kończyć kariery, więc naturalnym jest oczekiwanie, że wcześniej czy później Hamilton dojdzie do porozumienia z Mercedesem. Jednak tak trudne negocjacje pozostawią rysę na związku z obu stron.

Pewny swojego gwiazdora jest też Toto Wolff. Jak twierdzi włoski "Motorsport", Austriak nic sobie nie zrobił z ultimatum szefów, którzy kazali mu jak najwcześniej załatwić temat umowy Hamiltona. Rządzący zespołem F1 jest nawet gotów czekać do połowy marca, kiedy to w Bahrajnie ruszą przedsezonowe testy Formuły 1.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Rajskie wakacje Celii i Grzegorza Krychowiaków

Dziennikarz Franco Nugnes poinformował też, że Ineos, który niedawno został posiadaczem 33 proc. akcji ekipy z Brackley, nie zamierza dorzucać się do kontraktu Hamiltona. Brytyjski gigant chemiczny dołączył do F1, bo spodobało mu się to, że dyscyplina tnie wydatki i zaczyna być bardziej zrównoważona pod względem finansowym. Dlatego nie chce w tej chwili robić czegoś odwrotnego i wyrzucać dodatkowych milionów na pensję mistrza świata.

W Stuttgarcie mają uważać, że obecne problemy z kontraktem to pokłosie pobłażliwego traktowania Hamiltona. W ostatnich latach Wolff coraz częściej szedł na ustępstwa względem Brytyjczyka. Zaczęło się od zgody na latanie na pokazy mody w przerwach między wyścigami, a skończyło się przemalowaniem bolidów na czarno, by wesprzeć walkę z rasizmem, bo takie były oczekiwania Hamiltona.

Efekt jest taki, że Hamilton ma teraz żądać nie tylko rekordowej pensji i wieloletniego kontraktu, ale chce też decydować o tym, kto zasiądzie w drugim bolidzie Mercedesa i liczy na procent z corocznych zysków ekipy F1.  "Wśród niemieckich szefów Mercedesa panuje przekonanie, że można zdominować mistrzostwa świata F1 w sezonie 2021 nawet bez Lewisa Hamiltona" - twierdzi Nugnes.

Widać to było w GP Sakhir, gdy George Russell wskoczył do bolidu W11 i od razu był w stanie osiągać świetne czasy. Gdyby nie błędy strategiczne zespołu, to 22-latek w debiucie za kierownicą Mercedesa cieszyłby się z pierwszej wygranej. Wyciągnięcie Russella z Williamsa to jedna z opcji dla Niemców, gdyby Hamilton nadal stawiał opór w negocjacjach.

Hamilton ma 36 lat i najprawdopodobniej właśnie negocjuje swój ostatni, wielki kontrakt w F1. W kolejnych sezonach akcje Brytyjczyka na rynku będą bowiem słabnąć. Dlatego mistrz chce ugrać jak najwięcej i zapewnić sobie wpływy w Mercedesie nawet po zakończeniu kariery. Tak, by móc wspólnie z niemiecką firmą walczyć chociażby z rasizmem, na czym tak bardzo mu zależy.

Czytaj także:
Nowy szef Williamsa studzi oczekiwania
Legenda F1 ostro o kontrakcie dla Hamiltona

Komentarze (0)