Ferrari dotychczas potrafiło wydawać rocznie na Formułę 1 znacznie ponad 400 mln dolarów, podczas gdy w roku 2021 w królowej motorsportu wszedł w życie limit finansowy na poziomie 145 mln dolarów. Włosi, zdając sobie sprawę z nagłego cięcia kosztów, nie chcieli zwalniać zbyt dużej liczby pracowników.
Dlatego w Maranello kreślono kilka scenariuszy. Jeden z nich polegał na dołączeniu do amerykańskiej serii IndyCar. Byłoby to wydarzenie bez precedensu - Włosi nigdy wcześniej nie brali udziału w tej kategorii wyścigowej.
Jednak po długich naradach Ferrari postanowiło ostatecznie zrezygnować z IndyCar. - Po wewnętrznych dyskusjach doszliśmy do wniosku, że w najbliższym czasie nie pojawimy się w IndyCar. Może to być możliwe w perspektywie średnio- i długoterminowej. Jednak na tę chwilę chcemy skoncentrować nasze inwestycje na F1 - powiedział "Speedweekowi" Mattia Binotto, szef Ferrari.
Wpływ na decyzję zespołu z Maranello miał fakt, że Włochom udało się uniknąć masowych zwolnień pracowników poprzez inne działania. Grupa licząca ok. 40 inżynierów oficjalnie zmieniła miejsce pracy i zaczęła tworzyć bolid dla Haasa, który jest powiązany z Ferrari. W tym celu w Maranello powstał nawet mały zakład z myślą o amerykańskim zespole.
Część personelu, dotąd zatrudniona w ekipie F1, została też przydzielona do pracy przy samochodach osobowych Ferrari.
Czytaj także:
Nie będzie masowych zwolnień w F1
Hamilton porównuje się do Senny. I wywołuje kontrowersje
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Nietypowa sytuacja w meczu. Niemal wszedł z piłką do bramki