Kevin Magnussen po kilku latach startów w Formule 1 stracił miejsce w Haasie. W sezonie 2021 zabraknie go tym samym w królowej motorsportu i co ciekawe, Duńczyk wcale tego nie żałuje. Najbliższe miesiące spędzi bowiem na rywalizacji w serii IMSA, gdzie może walczyć o czołowe lokaty, zaś w roku 2022 podejmie się próby wygrania długodystansowych mistrzostw świata WEC wraz z Peugeotem.
Magnussen w podcaście WEC Talk zdradził, że po paru latach miał już dość realiów F1. - To środowisko potrafi być dość wrogie. W Formule 1 nie da się porównywać poszczególnych zespołów, więc jedynym sposobem na wypromowanie się i awans do lepszej ekipy jest pokonanie zespołowego partnera. I to mowa o takim jednostronnym zwycięstwie - powiedział 28-latek.
Kierowca z Danii podkreślił, że w takiej atmosferze nie da się zawiązywać przyjacielskich relacji. Zwłaszcza wewnątrz własnej ekipy. - Formuła 1 staje się środowiskiem, w którym trudno przebywać. Nie ma w tym nic zabawnego - stwierdził.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Połamał hokejowy kij na głowie rywala
- W Haasie moim partnerem zespołowym był Romain Grosjean. Lubiłem go, ale obaj wiedzieliśmy, że musimy się pozabijać nawzajem, aby uzyskać lepszy wynik, wyprzedzić się na torze. To wszystko tworzy dziwne napięcia i niezdrową atmosferę - dodał Magnussen.
W tej sytuacji Magnussen po decyzji Haasa nie szukał opcji na dalsze starty w F1. - Ta niezdrowa atmosfera była głównym powodem, dla którego nawet nie próbowałem pozostać w F1 - zdradził kierowca.
Magnussen jest przekonany, że w wyścigach długodystansowych doświadczy zupełnie innych wrażeń. - Naprawdę lubię współpracować z kolegami z zespołu, zamiast z nimi walczyć. Teraz jesteśmy w USA i tu ludzie naprawdę dobrze się bawią, czerpią większą frajdę z jazdy - podsumował.
Czytaj także:
Kubica nie jest jedyny. Kierowcy F1 zgadzają się z Polakiem
Kubica w 24h Le Mans? Wszystko na to wskazuje