Romain Grosjean zamknął pewien etap swojej kariery, po tym jak Haas nie przedłużył z nim umowy po sezonie 2020. Francuz ścigał się w Formule 1 przez nieco ponad dekadę. 34-latek nie kończy jednak kariery, bo w najbliższych miesiącach zobaczymy go w amerykańskiej serii IndyCar.
Zakończenie startów w F1 skłoniło Grosjeana do pewnych refleksji. - Będzie mi brakowało niektórych rzeczy. Chociażby ludzi, z którymi pracowałem przez lata. Mój główny inżynier z Haasa, Ayao Komatsu, to osoba, z którą współpracuję od roku 2009. Był ze mną w Lotusie, potem wspólnie przeszliśmy do Haasa. Takich ludzi jest więcej i będę za nimi tęsknić - powiedział Francuz w rozmowie z motorsport.com.
Grosjean zdał sobie jednak sprawę, że F1 ma swoje cienie i blaski. - Gdy opuściłem padok po GP Bahrajnu w sezonie 2020, powiedziałem sobie: nienawidziłem tego miejsca tak samo mocno, jak go kochałem - dodał były kierowca Haasa.
ZOBACZ WIDEO: Polscy sportowcy zaszczepieni przed igrzyskami olimpijskimi? "Kryteria są jednoznaczne"
Jak wyjaśnił Francuz, nienawidził w F1 faktu, że nie był w stanie walczyć o czołowe lokaty. Dysproporcja pomiędzy zespołami jest bowiem tak duża, że tak naprawdę tylko jazda w Mercedesie, Ferrari i Red Bull Racing daje nadzieję na zwycięstwa.
Efekt jest taki, że Grosjean po raz ostatni stał na podium F1 w roku 2015, gdy reprezentował jeszcze barwy Lotusa. Jako kierowca Haasa ani razu nie zameldował się w czołowej trójce. - Tego mi w tym świecie brakowało. Szansę na walkę w czołówce daje mi za to zespół Dale Coyne Racing w IndyCar - zapewnił Grosjean.
- W F1 nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego, że rywalizujesz w tych samych mistrzostwach co Mercedes. W IndyCar każdy ma ten sam bolid i takie same możliwości. To jest coś, za czym tęskniłem. Jeśli masz problemy w kwalifikacjach albo na początku wyścigu, to jako kierowca możesz zrobić różnicę, bo bolidy są tak zbliżone do siebie - ocenił Grosjean.
Czytaj także:
Lewis Hamilton poszuka sobie nowego zespołu?
Wyścigi sprinterskie w F1?