Do zderzenia George'a Russella z Valtterim Bottasem doszło na 31. okrążeniu GP Emilia Romagna. Brytyjczyk próbował wyprzedzić Fina, co zakończyło się kontaktem i potężnym wypadkiem, po którym oba bolidy rozpadły się na kawałki. W tej sytuacji sędziowie musieli wywiesić czerwoną flagę i przerwać rywalizację.
Chociaż Russell za wypadek obwinił Bottasa, to inny pogląd na sprawę ma szef Mercedesa. - Cała sytuacja nigdy nie powinna była się zdarzyć. Valtteri zaliczył słaby początek wyścigu i nie powinien był znajdować się w tym miejscu. Tyle że George nie powinien był w ogóle rozpoczynać tego manewru, biorąc pod uwagę, że tor wysychał - powiedział Toto Wolff, cytowany przez motorsport.com.
- Manewr George'a wiązał się z ryzykiem, a przed nim był kierowca Mercedesa. Biorąc pod uwagę ścieżkę rozwoju kierowcy, młody zawodnik nigdy nie powinien był stracić oglądu całej sytuacji. George musi wyciągnąć sporo wniosków z tej sytuacji - dodał Wolff.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: wakacje gwiazdy reprezentacji Polski. Widoki zapierają dech w piersiach
Russell obecnie należy do programu juniorskiego Mercedesa i równocześnie jest związany z Williamsem. Jego umowa wygasa po sezonie 2021 i wielu ekspertów oczekuje, że Niemcy zakontraktują go na przyszły rok właśnie w miejsce Bottasa.
23-latek miał świadomość, że walczy z kierowcą Mercedesa i powinien był zachować się inaczej w tej sytuacji. - Jeśli widzisz przed sobą Mercedesa, a tor jest mokry, to musisz mieć świadomość, że wyprzedzanie wiąże się z ryzykiem. Takie warunki tworzą ci szansę, ale też mogą zagrać przeciwko tobie. On tu nie musiał nic udowadniać - ocenił szef Mercedesa.
Sam Russell uważa, że Bottas wykonał lekki ruch kierownicą przeciwko niemu właśnie ze względu na walkę o miejsce w Mercedesie w roku 2022. - Może gdyby po prawej znajdował się inny kierowca, to by tego nie zrobił - stwierdził.
- To bzdura - odpowiedział mu od razu Wolff, po tym jak jeden z dziennikarzy przytoczył Austriakowi słowa Russella.
- To był ogromny wypadek. Nasz bolid wygląda jak wrak, co jest problemem w dobie limitów kosztów. Kompletnie tego nie potrzebowaliśmy, bo to zapewne ograniczy nasze poprawki na kolejne wyścigi. Straciliśmy w tej sytuacji niemal cały samochód. To nie jest coś, czego oczekuję - podsumował Wolff.
Czytaj także:
Robert Kubica zrobił to, co do niego należało
Imola - miejsce tragicznego weekendu F1