Formuła 1 chce, aby obecny sezon składał się z 23 wyścigów. Na przerwę wakacyjną królowa motorsportu udała się z 11 rundami na koncie. Wprawdzie już w pierwszej części kampanii część rund nie doszła do skutku z powodu pandemii COVID-19, ale szefom F1 dość szybko i sprawnie udało się znaleźć zastępstwa. Jednak druga część sezonu 2021 jawi się jako ogromne wyzwanie.
Jak informuje magazyn "RACER", przesądzone jest już odwołanie GP Japonii, które zaplanowano na 10 października na torze Suzuka. Oficjalny komunikat w tej sprawie ma być kwestią dni.
GP Japonii zaplanowano na październik, bo liczono, że po zorganizowaniu igrzysk olimpijskich i paraolimpijskich w Tokio, sytuacja w kraju kwitnącej wiśni zacznie się poprawiać. Stało się jednak inaczej. Jeszcze w trakcie trwania igrzysk liczba dziennych zakażeń koronawirusem rosła w lawinowym tempie, przez co w niektórych częściach Japonii ogłoszono nawet stan wyjątkowy.
Jeśli informacje o odwołaniu GP Japonii potwierdzą się, będzie to kolejny problem dla szefów F1. Niepewny jest m.in. los GP Turcji (3 października), GP Meksyku (31 października) i GP Brazylii (7 listopada), a w kalendarzu nadal jest wolne miejsce po odwołaniu GP Australii (21 listopada).
Problemy z COVID-19 w innych państwach powodują, że personel F1 wracający m.in. do Wielkiej Brytanii musiałby odbyć dwutygodniową kwarantannę, a na to w trakcie sezonu 2021 nikt nie może sobie pozwolić. Storpedowałoby to bowiem przygotowania do kolejnych wyścigów i miało wpływ na losy walki o tytuł.
Czytaj także:
Kara dla Maxa Verstappena kwestią czasu
Decyzja rządu ciosem dla kibiców F1
ZOBACZ WIDEO: Złoty medalista zareagował na przydomek nadany przez dziennikarza TVP. "Chciałbym sprostować"