Toto Wolff w zeszłym roku kupił 1 proc. udziałów w Aston Martinie, którego wartość obecnie wycenia się na 36 mln dolarów. Później w jego ślady poszedł Mercedes, który nabył 20 proc. brytyjskiej firmy produkującej samochody.
Po drugiej transakcji nowym dyrektorem generalnym Aston Martina został Tobias Moers, który wcześniej zarządzał marką AMG należącą do Mercedesa. Te wydarzenia skłoniły niemiecką skarbówkę (BaFin) do dokładnego przeanalizowania transakcji z udziałem Wolffa i Mercedesa.
"Urząd przyglądał się temu, bo istniało ryzyko wykorzystania informacji poufnych" - napisał w "Le Journal de Montreal" Jean-Francois Cloutier.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: świetna forma żony Kota. A zaledwie kilka miesięcy temu urodziła dziecko
Toto Wolff świetnie zna się z Lawrencem Strollem, czyli właścicielem Aston Martina. Istniało podejrzenie, że znajomość Austriaka z Kanadyjczykiem poskutkowała pozyskaniem wiedzy, która dała Wolffowi pewność, że akcje Aston Martina będą drożeć i dlatego warto zainwestować w firmę.
Strony zaangażowane w postępowanie niemieckiej skarbówki konsekwentnie odmawiały komentarza. Jedynie rzecznik prasowy ekipy Mercedesa w F1 zaprzeczył, jakoby Wolff uzyskał jakąkolwiek wiedzę przed transakcją i czerpał z tego korzyści.
Tymczasem, jak informuje "Financial Times", Federalny Urząd Nadzoru Usług Finansowych (BaFin) umorzył postępowanie przeciwko Wolffowi i Mercedesowi. Gazeta podała, że skarbówka "nie znalazła dowodów, by kontynuować śledztwo". Tym samym Wolff może spać spokojnie.
Co ciekawe, Wolff jest też akcjonariuszem Mercedesa w F1. Wskutek transakcji, do której doszło w ubiegłym roku, Austriak posiada 33 proc. akcji ekipy z Brackley. Zanim 49-latek trafił do świata królowej motorsportu, odnosił sukcesy jako menedżer, stąd też jego decyzje biznesowe i wychodzenie poza rolę szefa zespołu F1 nie powinny dziwić.
Czytaj także:
Lewis Hamilton traktowany jak król
Morderstwo Nathalie Maillet. Na jaw wychodzą nowe fakty