Kierowcy F1 boją się jazdy w deszczu? To wina bolidów
Decyzja F1 o braku ścigania w GP Belgii ciągle wywołuje mnóstwo dyskusji. Czy kierowcy boją się jazdy w deszczu? Sebastian Vettel twierdzi, że nie. Za sytuację ze Spa-Francorchamps wini jednak obecne bolidy F1.
Wydarzenia ze Spa-Francorchamps sprawiły, że pojawiły się dyskusje na temat ścigania w deszczu. Krytycy niedzielnych decyzji przypomnieli, że przed laty kierowcy nie bali się takich warunków. Nawet w niezbyt odległym sezonie 2007 byliśmy świadkami ostrej rywalizacji w środku tajfunu podczas GP Japonii na torze Fuji.
Czy obecnie kierowcy F1 boją się jazdy w deszczu? - Ryzyko jest takie same jak wtedy. Cieszymy się ze ścigania w takich warunkach, o ile jest bezpiecznie - powiedział Sebastian Vettel z Aston Martina, którego cytuje racefans.net.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: polska mistrzyni i 110 kg ciężaru. Jest moc!- Przez te wszystkie lata zmieniły się bolidy. Teraz mamy samochody, które wywołują znacznie większy docisk, a przez to też wysysają spod asfaltu więcej wody. Zmieniły się też opony. Z tego co pamiętam, to dawniej opony deszczowe na ekstremalnie mokre warunki lepiej radziły sobie z dużą ilością wody na torze. To są kluczowe czynniki - dodał Vettel.
Podobnie sytuację ocenił inny z mistrzów F1 - Fernando Alonso. Zdaniem Hiszpana, obecne problemy z jazdą w deszczu to konsekwencja decyzji z sezonu 2017, kiedy to rozszerzono bolidy i opony. - Przez lata mocno zmieniła się widoczność podczas wyścigów F1 w deszczu - ocenił kierowca Alpine.
- Nowe zasady aerodynamiczne z roku 2017 sprawiły, że bolidy generują więcej wody za sobą. Nasze opony są teraz szersze niż te, które używaliśmy w sezonie 2007 przy okazji wyścigu na Fuji. Może to właśnie rozmiar opony przyczynił się do tego, że teraz tak łatwo o aquaplaning - stwierdził Hiszpan.
Zdaniem Alonso, problemy w GP Belgii spotęgowała charakterystyka toru Spa-Francorchamps. - To jest szybki tor, z długimi prostymi, gdzie woda unosiłaby się za bolidami przez cały czas. Warunki nie były odpowiednie do ścigania - podsumował 40-latek.
Dwukrotny mistrz świata F1 uważa, że gdyby w GP Belgii pozwolono na ściganie się kierowcom, mogłoby dojść do tragedii. - Wypadek w takich warunkach był kwestią czasu. FIA i sędziowie chcieli tego uniknąć. To była słuszna decyzja i całkowicie się z nią zgadzam - podsumował.
Czytaj także:
Lewis Hamilton wściekły na Mercedesa
Max Verstappen nie zatrzyma buczenia kibiców