Ron Dennis zamierzał przejść na emeryturę mając 65 lat. Brytyjczyk to jednak przykład pracoholika, który nie potrafił powiedzieć "dość". Udało się to zrobić dopiero 5 lat później. Z McLarena tak naprawdę wypchnięto go tylnymi drzwiami w połowie sezonu 2017. Miał wtedy 70 lat i nagle musiał się dostosować do życia bez Formuły 1.
Dla kogoś, kto trafił do F1 jako 18-letni mechanik, było to trudne. Odchodził jako milioner, zdobywca wielu tytułów mistrzowskich. Mógł zająć się podróżami, grą w golfa. Słowem - czerpać radość z życia na emeryturze. - Nie potrafię przestać działać - mówi wprost Dennis w rozmowie z iNews.
Nie chciał wypisać czeku
Działalność w F1 przez lata dała mu tytuł milionera. Na pożegnanie otrzymał kilka kolejnych milionów funtów, bo akcjonariusze McLarena musieli wykupić jego udziały. Sam mówi, że w tej sytuacji najprościej byłoby wypisać czek i przekazać hojną dotację jakiejś fundacji. To jednak nie dałoby mu satysfakcji.
ZOBACZ WIDEO: Internauci przecierają oczy. Co zrobiła polska gwiazda?!
- Miałem jasny tok myślenia. Chcę robić rzeczy, które mają znaczenie. Chcę je robić sam, tak by można było wykorzystać moją wiedzę - zdradza Dennis.
Brytyjczyk pierwszą styczność z organizacjami charytatywnymi miał, gdy jego ówczesna żona Lisa straciła dziecko. Doprowadził do założenia organizacji Tommy's, bo wiadomość, że jedno na czworo poczętych dzieci nie dożywa terminu porodu go zszokowała. - Przerażające - komentuje krótko.
Równie przerażające było to, że specjaliści z Tommy's przez dekadę nie mieli poczucia, jakoby uratowali jakiekolwiek życie. Mimo wydawania fortuny na badania. Obecnie organizacja szacuje, że uratowała tysiące dzieci w Wielkiej Brytanii.
- W takiej chwili masz ogromne poczucie sukcesu. Bez względu na to, jak wiele zrobiłeś, jaka była twoja rola w organizacji, to doprowadziłeś do pewnej zmiany. Swoim działaniem jestem w stanie coś zmienić. Te tysiące uratowanych istnień to jest coś namacalnego, coś co pozostanie na lata - wyjaśnia były szef McLarena.
Nowy cel - lekcje WF-u mają być bezpieczniejsze
Dennis w tej chwili ma 74 lata i znalazł sobie nowy cel. Tym razem chodzi o dzieci w późniejszym wieku - od 11 do 18 lat. Jego nowa firma, Podium Analytics, będzie analizować dane dotyczące urazów sportowych u młodych ludzi. Mowa m.in. o kontuzjach odnoszonych podczas lekcji WF-u. Jak im zapobiec? Przy jakich ćwiczeniach czy grach najczęściej dochodzi do wypadków?
Projekt Dennisa ma wsparcie rządu Wielkiej Brytanii. Może liczyć na pomoc krajowych związków rugby i hokeja, a także na indywidualnych sponsorów z funduszu CVC Capital Partners, który swego czasu był współwłaścicielem F1.
Kluczową rolę w badaniach ma odgrywać Uniwersytet Oksfordzki. Tam swoją siedzibę ma nowo utworzony instytut, który prowadzić będzie badania urazów wśród dzieci. Projekt rozpisano na 10 lat. W tym okresie ma zostać zarejestrowany każdy przypadek kontuzji u dziecka w szkołach biorących udział w przedsięwzięciu. Dennis szacuje, że mowa o ok. 200 tys. uczniów.
Szkołom i klubom zaoferowany zostanie bezpłatny udział w badaniu. Cały proces odbywać się będzie on-line. Pilotażowo do programu zapisano 20 szkół. Celem jest, by we wrześniu 2022 roku uczestniczyło w nim już 200 placówek. Były szef McLarena oczekuje, że przyjdzie taki dzień, gdy do programu należeć będą wszystkie brytyjskie szkoły.
40 mln funtów na początek
Zdaniem Dennisa, brak danych na temat urazów osób w wieku szkolnym to problem, który przekłada się na kolejne lata życia. - Jeśli się zgubisz, to pierwszą rzeczą, którą musisz zrobić, to ustalić, gdzie się znajdujesz - mówi.
- Dziecko może biec korytarzem w szkole, przewrócić się i uszkodzić sobie kolano. Do raportu trafia to jako wypadek w szkole. Jednak dziecko może też grać w piłkę na boisku, zderzyć się z innym i doznać wstrząśnienia mózgu, a nikt z tym nic nie zrobi. Tymczasem taki uraz może mieć później konsekwencje podczas pobytu na studiach czy w trakcie uprawiania sportu amatorskiego - uważa Dennis.
Były szef McLarena liczy, że dzięki jego działaniom uda się znaleźć powiązania pomiędzy niektórymi urazami czy dolegliwościami w dorosłym życiu. Jako przykład podaje F1.
Gdy Dennis pojawił się w tym sporcie w 1966 roku, nikt nie analizował danych bolidów, nie zastanawiał się nad przyczyną śmiertelnych wypadków. Dopiero z czasem sport nauczył się korzystać z gromadzonych informacji, stale modyfikując przepisy w zakresie bezpieczeństwa.
Własny majątek oraz wsparcie sponsorów sprawiło, że na początek były szef McLarena zgromadził 40 mln funtów na swój nowy program. - To całkiem dobry start. Ten projekt stanie się znacznie większy niż ludzie myślą. Zobaczycie. Bo gdy coś wejdzie mi do głowy, robię to z pełną determinacją - komentuje Brytyjczyk.
Dowodem niech będą liczby Dennisa w F1. McLarenem szefował w latach 1981-2009. W tym czasie zespół zdobył 10 tytułów mistrzowskich w klasyfikacji kierowców i 7 w zestawieniu konstruktorów.
Czytaj także:
Brytyjczycy teraz doceniają Roberta Kubicę. "Skradziony potencjał"
Tragiczne wypadki z udziałem dzieci. Szykują się zmiany