FIA postanowiła wziąć się za rękawice kierowców Formuły 1 po wypadku, który miał miejsce w GP Bahrajnu pod koniec sezonu 2020. Wtedy Romain Grosjean spędził kilkadziesiąt sekund w płonącym bolidzie Haasa. Francuz doznał m.in. poważnych oparzeń dłoni. To była wskazówka, że ognioodporny materiał, z którego wykonane są rękawice, nie zapewnia wystarczającej ochrony.
- Wypadek Romaina sprawił, że od razu zaczęliśmy pracować nad rękawicami. Szybko uznaliśmy, że jest to obszar, który można poprawić, mając wsparcie producentów - powiedział Michael Masi, którego cytuje RaceFans.net.
W efekcie podczas GP Turcji wybrani kierowcy, jak chociażby Lewis Hamilton, Sebastian Vettel i Carlos Sainz, testowali nowe rękawice. Zawierają one niewielkie poprawki, bo mimo wszystko ta część garderoby zawodnika musi zapewniać mu swobodę ruchów i dotyku. Kierowca F1 regularnie przełącza różne tryby i przyciski na kierownicy w trakcie jazdy.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: co za strzał najpiękniejszej golfistki na świecie!
- Wstępne informacje zwrotne od kierowców są dobre. Jest kilka drobnych elementów, które musimy "dostroić" wraz z producentami odzieży motorsportowej. Jesteśmy wdzięczni kierowcom, że zgodzili się na przetestowanie nowych rozwiązań. To też pokazuje, że próbujemy maksymalnie zwiększyć poziom ich ochrony - dodał dyrektor wyścigowy F1.
Nowe rękawice mają sprawić, że dłonie będą w stanie wytrzymać 1,5 s dłużej w ogniu w porównaniu do wcześniej homologowanych produktów. - Może to minimalna różnica, ale jak widzieliśmy w przeszłości, w F1 liczy się każda milisekunda - zauważył Masi.
- Nie możemy całkowicie zmienić projektu rękawic, bo kierowcy muszą mieć ten sam poziom wyczucia, co do tej pory - podsumował dyrektor wyścigowy F1.
Czytaj także:
Dobra wiadomość dla Roberta Kubicy w F1
Moment wzruszenia polskiej legendy w Maroku