Helmut Marko nie gryzł się w język po zakończeniu dość szalonego GP Arabii Saudyjskiej. Wyścig w Dżuddzie wygrał Lewis Hamilton, a Max Verstappen był drugi. Tym samym obaj kierowcy zrównali się punktami w klasyfikacji generalnej Formuły 1. Jednak wydarzenia z niedzielnego wyścigu jeszcze długo będą komentowane i zapiszą się w dziejach F1. Wszystko za sprawą incydentów Hamilton-Verstappen i kolejnych decyzji sędziowskich.
Kierowca Red Bull Racing przy okazji jednego z restartów musiał oddać pozycję rywalowi za to, że wyprzedził go poza torem. Później sytuacja powtórzyła się na 38. okrążeniu, ale gdy Verstappen chciał przepuścić Hamiltona, ten wjechał mu w tył bolidu.
Verstappen otrzymał za to dwie kary - najpierw doliczono mu do wyniku 5 sekund, bo uznano, że finalnie nie oddał pozycji w wyznaczonym czasie, a następnie dodano jeszcze 10 sekund za gwałtowne i niekonsekwentne hamowanie przed Hamiltonem.
ZOBACZ WIDEO: Rewolucja w F1. Robert Kubica mówi o tym, co nas czeka
To rozwścieczyło szefów Red Bulla, którzy zwrócili uwagę na to, że sędziowie nie byli tak samo konsekwentni w przypadku Hamiltona. - Przepisy mówią jasno, że jadąc za samochodem bezpieczeństwa nie możesz zrobić przerwy dłuższej niż 10 długości bolidów. Tymczasem Hamilton to zrobił. Dlatego był w stanie lepiej zagrzać opony przed restartem - powiedział w Servus TV Helmut Marko, doradca Red Bulla ds. motorsportu.
- Chcemy to udowodnić za pomocą danych. Wydaje się bowiem, że różne zasady mają zastosowanie dla różnych osób - dodał Marko.
Austriak zapowiedział też, że Red Bull przedstawi dane z telemetrii, które wykażą, że na 38. okrążeniu Verstappen nie zrobił Hamiltonowi "testu hamulców". - Spoglądamy na fakty i myślę, że możemy udowodnić za sprawą danych, że Max nie zrobił w tej sytuacji niczego szalonego i regularnie hamował. Nie ma mowy, że tam był "test hamulców". To bzdura! - powiedział 78-latek.
Zdaniem Marko, to Hamilton ponosi odpowiedzialność za wjechanie w Verstappena, bo znajdował się z tyłu stawki. - Źle ocenił sytuację. Na dodatek to też miało wpływ na nasze tempo, bo mieliśmy nacięcie na tylnej oponie i Max nie mógł już naciskać takim tempem - podsumował doradca Red Bulla.
Czytaj także:
Zginęły 72 osoby. Rząd zmusi zespół F1 do porzucenia sponsora?
Fatalny wypadek w Arabii Saudyjskiej. Bolidy w strzępach zaraz po starcie