Szef F1 otrzymał "martwego psa". PETA ma dość kontrowersyjnego wyścigu

Materiały prasowe / peta.org / Na zdjęciu: protest PETA przeciwko wyścigom psich zaprzęgów
Materiały prasowe / peta.org / Na zdjęciu: protest PETA przeciwko wyścigom psich zaprzęgów

Stefano Domenicali otrzymał nietypowy prezent. Aktywiści z PETA dostarczyli do jego biura rekwizyt przedstawiającego martwego psa. W ten sposób organizacja walczy z wyścigami psich zaprzęgów, jakie organizuje się na Alasce.

W tym artykule dowiesz się o:

Dlaczego szef Formuły 1 otrzymał rekwizyt przedstawiający martwego psa? Odpowiedź jest prosta. Firma CGCI wspiera i sponsoruje wyścigi psich zaprzęgów na Alasce. Spółka należy do Liberty Media, która jest też właścicielem F1. Dlatego też aktywiści z PETA uznali, że jeśli wyślą nietypowy pakunek Stefano Domenicalemu, zwrócą uwagę całego świata na problem.

PETA w oświadczeniu wysłanym redakcji "Formula 1 News" zwraca uwagę na to, że ponad 150 psów zginęło od momentu rozegrania pierwszego wyścigu na terenach tundry na Alasce. Zawody psich zaprzęgów są tam organizowane od 1973 roku.

Jak wyjaśniła PETA, rekwizyt przedstawiający martwego psa, jaki otrzymał Domenicali, ma namówić szefa F1 do rozmów z kierownictwem Liberty Media. Walczący o prawa zwierząt wierzą, że Włoch jest w stanie przekonać właścicieli F1 do "zerwania z tym haniebnym wydarzeniem".

Co ciekawe, wcześniej ze sponsorowania wyścigu Iditarod, bo tak nazywa się tradycyjna impreza rozgrywana na Alasce, zrezygnowały takie firmy jak ExxonMobile (właściciel marki Mobile One) i Coca-Cola.

ZOBACZ WIDEO: 17-latek stracił rękę. To, co zrobił, zszokowało cały świat

Obie firmy swoją rezygnację ze wspierania wyścigów psich zaprzęgów wyjaśniły "dokumentem, po obejrzeniu którego zyskały świadomość okropnych i okrutnych warunków życia zwierząt".

- Psy są zmuszane do biegania, aż ich ciała się poddają i umrą po wcześniejszym zjedzeniu własnych wymiocin. To wszystko dzieje się w Iditarod, jednak Liberty Media jak dotąd nie dołączyło do innych dużych firm, które potępiły organizację tego typu zawodów - powiedziała redakcji "Formula 1 News" Mimi Bekhechi, wiceprezydent PETA ds. programów międzynarodowych.

Na swojej stronie internetowej PETA porównuje psy biorące udział w wyścigach do kierowców F1. Jak tłumaczy organizacja, Max Verstappen czy Lewis Hamilton ścigają się, bo kochają to robić, zarabiają na tym miliony dolarów i mogą odejść na emeryturę w każdym momencie. Czworonogi takiego wyboru nie mają.

"Nie dotyczy to biednych, często niedożywionych, a nawet bitych psów, które pojawiają się w słynnym wyścigu Iditarod na Alasce. Są przykute łańcuchami, trzymane na zewnątrz w mrozie i śniegu, nie mają swojego schronienia. Są zabijane, gdy są ranne, chore czy zbyt stare, aby wygrywać pieniądze dla swoich właścicieli" - przekazali aktywiści.

Czytaj także:
Formuła 1 w Hollywood. Czy to się może udać?
Były mistrz świata wywołał skandal. "Nasze prawa już nie istnieją"

Źródło artykułu: