Włochy to jedno z bardziej dotkniętych przez COVID-19 państw w Europie. To właśnie tam zaczęła rozprzestrzeniać się groźna choroba na początku 2020 roku, gdy reszta Starego Kontynentu nie była świadoma zagrożenia. Jak dotąd na półwyspie Apenińskim potwierdzono 6,76 mln zakażeń koronawirusem, 138 tys. osób zmarło. W Polsce te liczby wyglądają następująco - 4,16 mln zakażeń i niemal 99 tys. zgonów.
Włochy walczą z antyszczepionkowcami
Wielu Europejczyków doskonale pamięta obrazki z Bergamo, gdzie kolumny wojskowych ciężarówek wywoziły trumny z ofiarami COVID-19, gdy tamtejsze krematoria nie nadążały ze spalaniem ciał, a na pochówek trzeba było czekać nawet kilkanaście dni.
Dlatego też Włochy wytoczyły ciężkie działa przeciwko koronawirusowi, wprowadzając surowe obostrzenia, które dotykają przede wszystkim niezaszczepionych. Gdy pojawił się wariant Omikron, dodatkowo restrykcje zaostrzono. Bez przepustki zwanej Super Green Pass nie zjemy obiadu w restauracji, nie pójdziemy do kina czy też nie wejdziemy do galerii handlowej.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Messi na parkiecie? Nie porywa
Efekt jest taki, że we Włoszech żyje 44,9 mln osób zaszczepionych pełną dawką, co stanowi 75,3 proc. populacji (łącznie z dziećmi). Jednak nie wszystkim obostrzenia i wręcz obowiązkowe szczepienia przypadły do gustu. Przeciwko nim zaprotestował właśnie Marco Melandri - motocyklowy mistrz świata klasy 250 ccm z roku 2002, a później wielokrotny uczestnik mistrzostw MotoGP.
"Nasze prawa już nie istnieją"
Chociaż wielu Włochów, dotkniętych traumą utraty bliskich wskutek pandemii COVID-19, akceptuje rządowe zasady, to w kraju nie brakuje też koronasceptyków. Do tego grona tamtejsze media właśnie zaliczyły Melandriego, po tym jak zakwestionował on skuteczność wakcyn i zaczął krytykować funkcjonowanie Super Green Pass we Włoszech.
"Nasze prawa już nie istnieją" - napisał Melandri w mediach społecznościowych. Włoch stwierdził, że dla niego nie ma różnicy, czy otrzymał negatywny czy pozytywny wynik testu na obecność koronawirusa, bo badania nie są wiarygodne.
"Jeśli jesteś dobry, to zostawią cię z Green Passem, dzięki któremu masz "korzyść" w postaci możliwości pracy i nauki. Czy to żart? Skrytykowałem przepustki Green Pass i od razu zostałem nazwany fanem teorii spiskowych, antyszczepionkowcem i płaskoziemcem. Nie jestem żadnym z nich. Chcę tylko wolności wyboru. Tego, czego gwarantuje nam nasza konstytucja" - dodał w swoim wpisie były mistrz świata.
Zdaniem Melandriego, obecne społeczeństwo jest zniewolone przez media, które bombardują obywateli kolejnymi informacjami na temat koronawirusa. "Wyłącz telewizor, radio. Wyjdź na zewnątrz i ciesz się naturą. Patrz oczami, myśl głową. Zdasz sobie sprawę, że życie toczy się dalej" - stwierdził.
Były motocyklista m.in. Aprilii i BMW napisał, że ma to szczęście, iż może ze spokojem może spojrzeć w lustro i zachowuje swoją wolność. "Wiem, że mogę spać spokojnie" - dodał.
Co ciekawe, pod wpisem Melandriego nie brakuje pozytywnych komentarzy, w których Włosi chwalą go za odwagę i powiedzenie tego, co myśli na temat COVID-19.
"Jestem przeciwko dyktaturze"
To nie pierwszy raz, gdy Melandri znajduje się w centrum uwagi ze względu na swoje wypowiedzi na temat pandemii. W październiku 2021 roku były motocyklista brał nawet udział w protestach przeciwko obostrzeniom covidowym. Jak tłumaczył wtedy w mediach społecznościowych, nie zgadza się z wprowadzeniem przepustki Green Pass.
"Nie jestem ani za, ani przeciwko szczepionkom. Jestem przeciwko dyktaturze, w której się znajdujemy. Praca i życie muszą być prawem" - twierdził wtedy Włoch, który miał świadomość tego, że po takich słowach zostanie uznany za "złoczyńcę". "Nie obchodzi mnie to" - podkreślał.
Melandri dodawał też, że nie pozwoli na zaszczepienie córki i prowadzenie życia niczym "niewolnik". Powoływał się przy tym na dane, które wskazują, że COVID-19 nie stanowi zagrożenia dla dzieci, dlatego nie rozumie konieczności przyjmowania wakcyny przez nieletnich.
"Wychowujemy dzieci-rasistów, ponieważ uczymy ich tego, że ci którzy mają kartę Green Pass są dobrzy, a ci którzy jej nie posiadają, są źli i powinni trafić na margines" - napisał Melandri.
W myśl włoskich przepisów, osoby niezaszczepione muszą przedstawiać w pracy regularnie (co 48 godzin) negatywne wyniki badania na obecność koronawirusa.
"K...a, czy my chcemy, aby wszyscy rano przyszli do pracy? Przecież nawet osoby zaszczepione mogą chorować i przekazywać dalej COVID-19. Jednak telewizja przekonała nas, że zaszczepieni są jak superbohaterowie..." - ocenił Melandri.
Czytaj także:
Przełamanie Jakuba Przygońskiego na Dakarze. "Głowy nam pękają"
Atak terrorystyczny na Dakarze? Kierowca w śpiączce