[tag=28]
Ferrari[/tag] odnosiło największe sukcesy w Formule 1 w latach, gdy Michael Schumacher był niekwestionowanym liderem zespołu, a Rubens Barrichello musiał pogodzić się z drugoplanową rolą. Podobnie sytuacja wyglądała kilka lat później, gdy pierwsze skrzypce w Maranello grał Fernando Alonso, a w cień musiał się odsunąć Felipe Massa, choć Hiszpan nigdy nie został mistrzem świata w czerwonym samochodzie.
Od sezonu 2019 kierowcą Ferrari jest Charles Leclerc, który szybko zepchnął do defensywy Sebastiana Vettela i doprowadził do odejścia Niemca z zespołu. Wydawało się, że do jasnego podziału na kierowcę numer jeden i dwa dojdzie w sytuacji, gdy Vettela zastąpi Carlos Sainz.
Dość niespodziewanie w ubiegłym sezonie Sainz zdobył więcej punktów niż Leclerc. Chociażby z tego względu Ferrari postanowiło, że w roku 2022 obaj kierowcy będą traktowani jednakowo. - Tor będzie dyktował warunki - zapowiedział w motorsport.com Mattia Binotto, szef Ferrari.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: polska sportsmenka na egzotycznych wakacjach. "Dlaczego nie"
- Priorytetem jest zawsze zespół, ale bez wątpienia, jeśli któryś z nich będzie w stanie walczyć o wysokie miejsce w mistrzostwach, to tor zadecyduje o tym, który z nich będzie wyżej - dodał Binotto.
Włoch podkreślił, że nie tylko same umiejętości decydują o tym, jaką pozycję zajmuje kierowca w mistrzostwach F1. Wydaje się, że to nawiązanie do licznych przygód Leclerca, który z powodu kilku wypadków w sezonie 2021 stracił sporo punktów. - Nie chodzi tylko o talent kierowcy i jego umiejętności. Może mieć dużo pecha, mieć problemy z niezawodnością czy wypadki - stwierdził.
- Nie sądzę, abyśmy na tym etapie potrzebowali wyboru kierowcy numer jeden i dwa. Omówimy ten wątek w oparciu o pozycje na torze, gdy nadejdzie odpowiedni moment - dodał szef Ferrari.
Binotto wziął też w obronę Leclerca, bo zdaniem szefa Ferrari, punkty zdobyte na torze nie oddają w pełni postawy Monakijczyka w sezonie 2021. - Cieszę się z postępów, jakie zrobił. Zawsze był szybki w kwalifikacjach, nawet w ostatniej fazie kampanii, gdy Carlos stawiał mu większy opór. Nie powinniśmy zapominać, że były sytuacje, gdy Charles nie punktował nie z własnej winy. Miał pecha jako kierowca - ocenił Włoch.
- Nie wiadomo, gdzie skończyłby w mistrzostwach, gdyby miał ok. 40 punktów więcej, a tyle moim zdaniem stracił w zeszłym roku. Dlatego mogę mimo wszystko bardzo pozytywnie ocenić jego sezon - podsumował Binotto.
Czytaj także:
Walentynki z zespołem F1. Przygotowali niespodziankę dla kibiców
Testy F1 oficjalnie potwierdzone. Wystąpi w nich Robert Kubica?