Wyścigi Formuły 1 w Bahrajnie i Arabii Saudyjskiej miały podobny przebieg. W obu przypadkach Charles Leclerc bronił się przed atakami Maxa Verstappena. O ile na torze Sakhir awaria bolidu pozbawiła Holendra szans na dobry wynik, o tyle w Dżuddzie aktualny mistrz świata F1 zrewanżował się kierowcy Ferrari.
Kibice zwrócili już uwagę na to, że Holender i Monakijczyk darzą się wzajemnym szacunkiem, a podczas walki na torze nie mają do siebie wzajemnych pretensji. Gdy przed rokiem kierowca Red Bull Racing mierzył się z Lewisem Hamiltonem, sytuacja wyglądała zgoła inaczej.
- Myślę, że walka z Leclercem i Ferrari jest lepsza niż z Mercedesem. Tym razem wszystko odbywa się bardziej sportowym poziomie - ocenił Helmut Marko, cytowany przez agencję GMM, zdaniem którego starcie dwóch 24-latków to oznaka nadejścia "nowej rywalizacji" w F1.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Kowalczyk zaskoczyła fanów. Zdobyła szczyt w krótkich spodenkach
- Wiem, że mieliśmy dotąd tylko dwa wyścigi, ale nie sądzę, aby walka między Maxem a Charlesem eskalowała tak, jak było to w przypadku Mercedesa i Hamiltona - dodał doradca Red Bulla ds. motorsportu.
Zdaniem 78-latka, Lewis Hamilton nie będzie w stanie włączyć się do walki o tytuł w sezonie 2022 przez problemy z bolidem. - Mercedes jest w tej chwili wolniejszy o co najmniej pół sekundy, ale kto wie, może uda im się rozwiązać swoje problemy. Gdy się poprawią, to my przecież nie będziemy spać - stwierdził Marko.
- Nawet jeśli Mercedes nas dogoni, to nie sądzę, aby mogli nam dorównać pod względem tempa wyścigowego - dodał Austriak.
Różnicę w pojedynku Verstappen-Leclerc względem starcia z Hamiltonem widzą też inni eksperci. - Przez chwilę myślałem, że Max jest może zbyt agresywnym kierowcą, ale on dojrzał. Toczy teraz bitwy w inny sposób niż z Hamiltonem, więcej myśli. Z Lewisem sytuacja wyglądała tak, jakby chciał pokazać, że w mieście pojawił się nowy król. Z Leclercem też toczy ciężkie boje, ale uczciwe - ocenił Robert Doornbos, były kierowca Red Bulla i ekspert holenderskiej telewizji.
Czytaj także:
Pieniądze czy bezpieczeństwo? Kierowcy stawiają F1 pod ścianą
Mocne słowa Lewisa Hamiltona. Miał zachęcać kierowców do bojkotu