W tym artykule dowiesz się o:
Dlaczego powstają spekulacje?
Jak zawsze w takich sytuacjach chodzi o pieniądze. Organizatorzy GP Włoch oraz Bernie Ecclestone nie potrafią dojść do wspólnego porozumienia. Obecny kontrakt kończy się właśnie po sezonie 2016. W mediach można przeczytać różne opinie. Jedni informują, że negocjacje zakończyły się fiaskiem, a kolejne, iż jest jeszcze nadzieja. Jaka jest prawda? To wiedzą tylko zainteresowane strony.
- Albo znajdą pieniądze, albo pa, pa - mówił Ecclestone. - Kiedyś ludzie myśleli, że Formuła 1 nie da sobie rady bez wyścigu we Francji i co?
Włosi z pewnością robią wszystko, aby zatrzymać GP Włoch na torze Autodromo Nazionale di Monza. Doszło także do zmian w finansowaniu obiektu przez państwo, dzięki czemu znajdą się dodatkowe pieniądze.
Od początku w Formule 1
Włoski obiekt jest wyjątkowy w historii Formuły 1. Jest w niej od początku, czyli od roku 1950, i tylko raz, w sezonie 1980, wyścig o GP Włoch odbył się na torze Imola. Żadne inne Grand Prix nie może pochwalić się takim rezultatem organizacji zawodów na jednym torze.
Zobacz wideo: Polskie Gwiazdy Piłkarskie: Łukasz Piszczek
{"id":"","title":"","signature":""}
Kierowcy podczas jednego okrążenia pokonują 5,793 kilometra. Rekordzistą obiektu jest Rubens Barrichello, który w sezonie 2004 w bolidzie Ferrari pokonał jedno "kółko" w czasie 1:21,046.
Mało już takich torów w kalendarzu F1
Kibice Formuły 1 jednym tchem wymieniają Monzę obok takich historycznych obiektów jak Silverstone, Spa, Imola czy Monako. Jednak coraz więcej takich torów znika z F1, które są zastąpione nowo wybudowanym i bardziej nowoczesnymi. Dostosowane są one dla europejskich kibiców, zwłaszcza te na Bliskim Wschodzie, gdzie kierowcy ścigają się przy sztucznym oświetleniu (Bahrajn również musiał zamontować jupitery, aby pozostać w F1).
Historyczne tory muszą walczyć o przetrwanie. Nie ma już Magny-Cours we Francji, a rok temu odwołano wyścig na Nurburgring. Teraz to Monza jest kolejnym obiektem, którego możemy nie zobaczyć w roku 2017.
Szczęśliwy talizman Ferrari
Scuderia Ferrari może być w kryzysie, ale na GP Włoch motywują się niesamowicie. Świetnym przykładem są Fernando Alonso oraz Sebastian Vettel, którzy w dużo gorszych bolidach od najlepszych stawali na podium we Włoszech.
Rekordzistą jest Michael Schumacher, który na Monzie triumfował pięć razy. Jak na razie, żaden z obecnych kierowców nie zdołał zbliżyć do tego osiągnięcia. Ferrari natomiast aż 18 razy miało bolid, który przekraczał linię mety na pierwszym miejscu. Niestety, po raz ostatni było to w sezonie 2010, a Grand Prix wygrał wtedy Alonso.
Najlepsi kibice na świecie
Niepowtarzalna atmosfera, jaka panuje na torze, jest chwalona przez kierowców F1, nawet tych niezwiązanych z Ferrari lub budzących niechęć kibiców. Kiedyś, gdy Lewis Hamilton wygrał wyścig, został wygwizdany, gdy dojechał do mety przed Fernando Alonso. - Zapłaciłbym mnóstwo pieniędzy, aby znów mnie wygwizdano. Bardzo chciałbym to znów przeżyć - powiedział po swoim zwycięstwie.
O włoskich kibicach pozytywnie wypowiadał się także zawsze Jenson Button. - Przed wyścigiem darzą nas ogromną sympatią, jednak gdy zgasną światła, liczy się już tylko Ferrari - dodał.
Wie coś o tym Sebastian Vettel, który na Monzie wygrał swój pierwszy wyścig w brawach Toro Rosso, ale z silnikiem Ferrari. - To było jedno z moich najpiękniejszych przeżyć.
Do historii przejdą także obrazki, gdy triumfował Michael Schumacher, który następnie dyrygował fanami, gdy ci odśpiewywali włoski hymn.