W tym artykule dowiesz się o:
James Hunt tytuł mistrzowski w Formule 1 zdobył w sezonie 1976. Okoliczności jego sukcesu i rywalizacja z Niki Laudą posłużyły ze scenariusz do filmu "Wyścig" z 2013 roku, w którym wystąpili Chris Hemsworth oraz Daniel Brühl.
Jedyny sezon mistrzowski Hunta był pełen dramaturgii. Brytyjczyk za sterami bolidu McLarena był jednym z najszybszych kierowców w stawce, ale problemy ze zbyt szerokim i awaryjnym pojazdem sprawiły, że Hunt regularnie nie kończył wyścigów.
Sytuacja odwróciła się w Grand Prix Niemiec, w którym Lauda uczestniczył w fatalnym wypadku. Austriak musiał opuścić kilka wyścigów, a jego nieobecność wykorzystał Hunt. Brytyjczyk zaczął seryjnie wygrywać, dzięki czemu przed decydującymi zawodami w Japonii tracił do Laudy jedynie trzy punkty.
Warunki w trakcie wyścigu na torze Fuji były fatalne. Lauda, mając w pamięci swój wypadek na Nurburgringu, nie chciał ryzykować i po paru okrążeniach zjechał z toru. Hunt nie dał za wygraną. Bardzo późno zmienił opony i ruszył w pogoń za rywalami. Ostatecznie zameldował się na mecie jako trzeci i to wystarczyło, aby zostać mistrzem świata.
Hunt był niepokornym mistrzem. Gdy zaczął odnosić słabsze wyniki, bardzo szybko i bez sentymentu pożegnał się z Formułą 1. Swój ostatni wyścig odjechał w sezonie 1979. W efekcie karierę zakończył z zaledwie jednym tytułem mistrzowskim, choć miał talent i możliwości, by osiągnąć znacznie więcej.
Nie jest jednak tajemnicą, że Hunt równie mocno co wyścigi, lubił seks, alkohol i imprezy. Po wywalczeniu tytułu mistrzowskiego w jednym z hoteli w Tokio wynajął ogromny pokój, w którym zamknął się z 35 stewardesami British Airways i zorganizował orgię.
- Linie lotnicze nie były na to przygotowane. Nie miały zastępstwa dla stewardes. Wziął je po prostu do Tokio i tam się z nimi zatrzymał, a następnie wrócił kolejnym samolotem - wspomina po latach jego syn Freddie.
Popularność i atrakcyjność Hunta sprawiła, że dziewczyny przepadały za nim. Trudno zliczyć z iloma z nich sypiał w trakcie swojej kariery. - Wątpię, by ta liczba sięgnęła pięciu tysięcy kobiet. Pewnie nawet tego nie liczył. Mój ojciec był naprawdę miłym facetem i po prostu cieszył się życiem - twierdzi jego syn.
Hunt niejednokrotnie miał problemy z policją. Pewnego dnia mistrz F1 podróżował po Szkocji ze swoją małżonką. Hunt przekroczył prędkość i nie zatrzymał się do kontroli policyjnej, gdyż w jego bagażniku znajdowały się torby pełne tytoniu i innych używek.
Policjanci ruszyli w pogoń za Huntem, ale ich umiejętności i możliwości radiowozu nie sprostały Huntowi i jego szybkiemu Mercedesowi. - Przypuszczam, że po fakcie dotarło do nich kogo gonili, że to właśnie James Hunt prowadził ten samochód - wspomina Freddie Hunt.
Hunt w dość prosty sposób tłumaczył swoje podejście do życia. Miał świadomość, że starty w F1 są obarczone tak dużym ryzykiem, że nie może zwlekać ze świętowaniem sukcesów. Brytyjczyk złamał nawet tabu panujące w tym sporcie i pewnego dnia uciął sobie pogawędkę z Laudą na temat śmierci.
- Doszliśmy do wniosku, że ze względu na nasz zawód odkładanie świętowania sukcesów na później jest bez sensu. To było dość racjonalne podejście, bo przecież istniało spore ryzyko, że pewnego dnia obaj zginiemy. Efekt był taki, że zdecydowaliśmy w jednej chwili, że idziemy świętować i... poszliśmy - opowiadał Hunt.
Hunt przed każdym wyścigiem wymiotował. Wiedzieli o tym rywale z toru, którzy łączyli to z rozrywkowym trybem życia Brytyjczyka. - Kiedyś opowiedział mi jak zdarzyło mu się wyrzygać podczas jakiegoś meczu w squasha. Czuł się fatalnie, bo noc wcześniej uczestniczył w imprezie mocno zakrapianej alkoholem - wspomina Brendan McInerney, kolega Jamesa z toru.
Brytyjski kierowca nie zwracał uwagi na konwenanse i niejednokrotnie wymiotował w miejscu publicznym, w otoczeniu fotoreporterów czy kibiców. - Mógł poprosić o przerwę i zwymiotować w toalecie, ale on zrobił to na środku kortu. W czasie sprzątania zyskał dodatkową przerwę na dojście do siebie - dodaje McInerney.
Rywale nie mieli jednak świadomości, że Hunt po prostu źle znosił presję i często to ona była przyczyną gorszego samopoczucia Brytyjczyka. - To wszystko przez nerwy - przyznał po latach w jednym z wywiadów.
Brytyjczyk nie miał problemów, by samemu wymierzać sprawiedliwość. W roku 1970 w wyścigu na Crystal Palace walczył o miejsce na drugim stopniu podium z Davidem Morganem. Pojedynek obu Brytyjczyków zakończył się kolizją, przez co obaj wypadli z czołówki wyścigu.
Po chwili Hunt podszedł do rywala i zadał mu cios, po którym Morgan wylądował na deskach. - To było niepotrzebne i nieuzasadnione - twierdził wtedy Ian Phillips, dziennikarz magazynu "Autosport". Innego zdania był redaktor Justin Haler, który w swojej relacji z wyścigu napisał, że czyn Hunta był uzasadniony.
Cios Hunta wywołał lawinę komentarzy. Do redakcji "Autosportu" zaczęło spływać mnóstwo listów w tej sprawie. Głos na temat tego incydentu zabrała nawet matka Davida Morgana, która była oburzona zachowaniem Hunta i dziennikarzy popierających jego czyn. Sprawą w końcu zajął się trybunał sportowy. Winnym kolizji uznano Morgana i zawieszono jego licencję na dwanaście miesięcy, choć później tę karę znacznie skrócono.
Na początku lat 70. Hunt dowiedział się, że po śmierci babci odziedziczy część jej majątku. Brytyjczyk miał nadzieję, że jakiś procent tej kwoty może uzyskać od razu. W końcu wchodził w wiek najlepszy dla kierowcy. Pieniądze chciał zainwestować w siebie - zyskać miejsce w czołowym zespole F3 albo przenieść się do F1.
Hunt nie potrafił jednak przekonać swojej rodziny do tego, że postawienie na wyścigi jest słusznym wyborem. - Moja filozofia jest prosta. Najważniejsze w życiu jest wykształcenie i całej szóstce naszych dzieci zapewniliśmy takie, na jakie było nas stać. James ciągle ma swój pokój w naszym domu. W kuchni mamy jedzenie i zawsze będzie mógł u nas zjeść posiłek. Zawsze będzie mile widziany w naszym domu, ale nie damy mu ani grosza na wyścigi - takie słowa ojca Hunta przytacza Chris Marshall. Był on szefem teamu, w którym startował Brytyjczyk i prowadził negocjacje z jego rodzicami.
Hunt potrafił jednak walczyć o swoje. Gdy w roku 1972 stracił miejsce w zespole F3, po czasie zagroził procesem sądowym Maxowi Mosleyowi. Brytyjczyk twierdził, że został niesłusznie zwolniony z kontraktu. Był w stanie odstąpić od procesu pod warunkiem, że otrzyma samochód spełniający wymogi regulaminowe F2.
Mosley ugiął się pod presją młodego kierowcy i udostępnił mu bolid March 712, w którym zamontowano silnik o pojemności 1850cc. W zamian Brytyjczyk zrezygnował z pieniędzy jakie miał otrzymać od Mosleya za starty i wypełnienie kontraktu w F3.
Pierwsze sukcesy Hunta w F1 zbiegły się w czasie z ogromną tragedią. Na torze w holenderskim Zandvoort brytyjski kierowca po raz pierwszy w karierze stanął na podium Formuły 1, ale w tym samym wyścigu zginął jego przyjaciel z czasów spędzonych w F3 - Roger Williamson.
- Kiedy oglądaliśmy tamten wypadek, James wydawał się naprawdę przerażony. Patrzenie na faceta, który spłonął w swoim pojeździe, to okrutnie przeżycie. On jak na ironię odjechał wtedy kapitalne zawody - wspomina John Richardson, kolega Hunta.
Hunt miał jednak oryginalny sposób na radzenie sobie z traumą po śmierci znajomego... Po prostu wdał w ciąg alkoholowo-imprezowy. - Wiem, że wielu kierowców pije drinka do obiadu. Nie widzę w tym nic złego. Na pewno nie jest to coś szkodliwego. Mam jednak taką zasadę, że od środy nie piję alkoholu. Poza tym, kto zadowoliłby się jednym kieliszkiem wina? Kiedy mam ochotę się napić, to zamawiam dziesięć kieliszków - tłumaczył w jednym z wywiadów.
Hunt odszedł definitywnie z F1 w sezonie 1979, trzy lata po swoim największym sukcesie. W trakcie swojej kariery wziął udział w 92 wyścigach, z czego 10 z nich wygrał. Brytyjczyk na swoim koncie ma również 14 pole position.
Być może te liczby byłyby bardziej okazałe, gdyby Hunt prowadził mniej imprezowy styl życia. Gdyby na pewnym etapie kariery miał więcej szczęścia i trafił do porządnego teamu. Jego kariera była krótka, ale intensywna. Gdy rezygnował ze startów, miał 32 lata i mógł jeszcze liczyć na sukcesy. Jednak on nie potrafił już czerpać tej samej radości z wyścigów co kiedyś.
Następnie zajął się komentowaniem F1 w brytyjskiej telewizji. Przez czternaście lat tworzył duet komentatorski z Murrayem Walkerem. Zmarł niespodziewanie na atak serca w wieku 45 lat. W testamencie zdążył napisać, aby znajomi uczcili jego śmierć "huczną imprezą". Tak też się stało.