W tym artykule dowiesz się o:
Najlepszy kierowca - Daniel Ricciardo
To był weekend jednego kierowcy w Monako. Tak jak przed laty Ayrton Senna, tak tym razem europejskie Księstwo przez kilka dni miało jednego mistrza i był nim Daniel Ricciardo, który najpierw dopiekł rywalom niesamowitym rekordem podczas kwalifikacji, a w wyścigu wygrał mimo awarii jednostki napędowej.
Red Bull Racing po zakończeniu wyścigu potwierdził, że słynący z rozbrajającego uśmiechu Australijczyk miał do dyspozycji tylko 6 z 8 biegów i mógł użyć jedynie 75 proc. pełnej mocy swojego silnika, a mimo to nie pękł pod naporem jadącego z tyłu Sebastiana Vettela.
Wygrana Ricciardo jest szczególna jeszcze z jednego powodu. W 2016 roku jechał on w Monako po pewny triumf i w serwisie mechanicy zawalili wymianę opon. Zwycięstwo zabrał mu Lewis Hamilton. Tym razem zespół nie zawiódł, a Ricciardo z klasą dziękował w pierwszej kolejności właśnie swojej załodze.
Największy pechowiec - Fernando Alonso
Kierowca McLarena punktował dotychczas w każdym wyścigu. Do GP Monako dzięki swojej regularności był najwyżej sklasyfikowanym zawodnikiem w mistrzostwach, poza kierowcami Mercedesa, Ferrari i Red Bulla. Niestety w niedzielę zawiodła go maszyna.
Fernando Alonso jechał ponownie po pewne punkty, znów finiszowałby w drugiej dziesiątce. Posłuszeństwa odmówiła jednak skrzynia biegów. Sytuacja ta pokazuje jednak doskonale jak wielkich postępów na przestrzeni lat, w zakresie niezawodności swojego bolidu dokonali inżynierowie z Woking.
ZOBACZ WIDEO Ekspert wróży Kubicy błyskawiczny powrót. "Jego wyniki są niewiarygodne!"
Trzy sezony wcześniej Alonso w pierwszym sezonie w McLarenie po odejściu z Ferrari, dojechał do mety tylko 2 z 6 pierwszych wyścigów. W Monako cierpiał po raz pierwszy w tym sezonie z powodu usterki samochodu.
Największa kontrowersja - Atak Maxa Verstappena na Carlosa Sainza
Walka między Maxem Verstappenem i Carlosem Sainzem szła o dziewiąte miejsce. Holender z Red Bulla przebijał się od początku wyścigu po starcie z ostatniego pola. Bolid Renault z Hiszpanem za kierownicą sprawił mu jednak najwięcej kłopotów.
Sainz, który zna doskonale Verstappena ze wspólnych startów w Toro Rosso, nie zamierzał odpuszczać swojej pozycji. Bronił się zaciekle, a jak wiadomo w Monako jest mało miejsca do wyprzedzania, o ile w ogóle się takie znajdzie przy dobrze broniącym kierowcy.
Verstappen poszedł jednak na całość po wyjściu z tunelu. Na długiej prostej osiągnął większą szybkość od Sainza i wpadł na szykanę pod kątem 90 stopni jako pierwszy. Można się jednak spierać czy nie ściął tego zakrętu, zyskując przez to pozycję. Sędziowie wahali się przez chwilę, ale oczyścili kierowcę Red Bulla z zarzutów. Czy słusznie?
Największa zagadka - Forma Haas
Amerykańska stajnia zupełnie nagle na ulicznym torze w Monte Carlo obniżyła loty. Po dobrym występie w Hiszpanii (6. miejsce Magnussena - przyp. red.), nagle zespół stał się ekipą z drugiej połowy stawki. I próżno było szukać na to wytłumaczenia.
Zaczęło się od najgorszych w tym roku kwalifikacji, w których Kevin Magnussen przepadł już w Q1, a Romain Grosjean odpadł z jednym z gorszych czasów w Q2. W wyścigu obaj zawodnicy poprawili się o kilka lokat, ale osiągnięcia swoje zawdzięczają przede wszystkim trójce, która nie ukończyła wyścigu (Alonso, Hartley, Leclerc) oraz słabiutkiemu Williamsowi.
Haas F1 Team jeden słaby występ odczuł natychmiast w klasyfikacji mistrzostw świata. Stajnia z Kalifornii przesunęła się z 6. miejsca na 7. wśród producentów. Na 7 punktów odskoczyło rozkręcające się Force India. Z Haasem punktami zrównało się zaś Scuderia Toro Rosso.
Najszybszy kierowca - Max Verstappen
Max Verstappen w sobotę był najmocniej krytykowanym kierowcą w padoku. Trudno, żeby było inaczej, jeśli rozbił swój bolid w głupi sposób tuż przed kwalifikacjami. W konsekwencji startował do wyścigu z ostatniego pola.
W niedzielę na kierowcą Red Bull Racing czekało nie lada wyzwanie, jeśli marzył o punktach. 20-latek poradził sobie jednak świetnie na krętym ulicznym torze w Monako i przebił się aż do punktowanej dziesiątki finiszując jako 9.
Na pocieszenie pozostał jeszcze fakt, że uzyskał najlepszy czas w całym wyścigu, o pół sekundy lepszy od drugiego Romaina Grosjeana. Trzeba jednak zaznaczyć, że czołówka zawodów bardzo szybko obniżyła obroty w swoich maszynach i nie forsując tempa broniła tylko swoich pozycji.
Największa kompromitacja - Lance Stroll/Williams
Po kwalifikacjach w Williamsie było całkiem optymistycznie. Szef techniczny zespołu Paddy Lowe mówił o świetnym wyniku Sergieja Sirotkina (13. miejsce) i nadziei na punkty. Jak się skończyło? Na dwóch ostatnich pozycjach.
Zespół najpierw skompromitował się nie zakładając na czas opon w samochodzie Rosjanina, za co ten otrzymał później karę 10 sekund postoju w pit lane. Kolejna kontrowersja miała miejsce podczas odbywania kary, gdy członek załogi starał się chłodzić maszynę Siroktina podczas postoju i sędziowie zastanawiali się nad kolejną karą dla Williamsa! Ostatecznie stajni z Grove upiekło się za tamten incydent.
Na sam koniec zespół pognębił swoim komentarzem młodziutki Lance Stroll. 19-latek po kilkunastu okrążeniach zapytał wprost o dalszy sens ścigania w Monako, gdy Williamsa zajmował dwie ostatnie pozycje. Kibice zareagowali na to natychmiastową prośbą o oddanie samochodu Robertowi Kubicy. Trudno się z nimi nie zgodzić.