"Dzieło sztuki", "Szalony!". Gol Mikołaja Zastawnika, gwiazdy polskiego futsalu, zachwycił świat

Newspix / ŁUKASZ GROCHALA/CYFRASPORT / Na zdjęciu: Mikołaj Zastawnik po golu strzelonym w meczu futsalowej reprezentacji Polski
Newspix / ŁUKASZ GROCHALA/CYFRASPORT / Na zdjęciu: Mikołaj Zastawnik po golu strzelonym w meczu futsalowej reprezentacji Polski

Mikołaj Zastawnik z Cleareksu Chorzów wzbudził podziw w Hiszpanii i Portugalii - krajach-potęgach w halowej odmianie piłki. Gdyby to był futbol, 22-latek pewnie podpisałby latem kontrakt w niezłym zagranicznym klubie. W futsalu nie jest o to łatwo.

Ostatnia minuta meczu z FC Toruń w Futsal Ekstraklasa. Clearex Chorzów prowadzi 2:1 i ma szansę przypieczętować sukces. Mikołaj Zastawnik szykuje się do wykonania przedłużonego rzutu karnego (dyktowanego po szóstym - i każdym kolejnym - przewinieniu danej drużyny w jednej połowie). Odległość do bramki - 10 metrów. Zazwyczaj gole padają po silnych uderzeniach, czasem strzelcy starają się przymierzyć tuż przy słupku. Ale Mikołaj robi coś, czego większość fanów tej dyscypliny nigdy na oczy nie widziała.

Dostrzega, że bramkarz z Torunia wychodzi na piąty metr (futsalowe przepisy na to pozwalają). Delikatnie podcina piłkę. Ta przelatuje nad zdezorientowanym Kamilem Naparłą i wpada do siatki. W chorzowskiej hali euforia! Kiedyś, gdy Clearex walczył w Lidze Mistrzów, pięknymi akcjami popisywały się w niej czołowe ekipy Starego Kontynentu (m.in. Sporting Lizbona, El Pozo Murcia czy Action 21 Charleroi), ale tak fenomenalnego gola nikt nie strzelił.

Zobacz bramkę piłkarza Cleareksu (od 13:45)

Zachwyty nie kończą się na Chorzowie i Polsce. O golu 22-letniego Zastawnika rozpisują się także portale zagraniczne. I to w krajach, które są futsalowymi potęgami - Hiszpanii, Portugalii czy Argentynie.

Zobacz także: Hiszpanie rozpływają się nad bramką w polskim futsalu

Perfekcja "Nicholasa"

"Perfekcyjna parabola" - napisał hiszpański "AS". "Dzieło sztuki pochodzące z Polski" - to z kolei tytuł w portugalskim "Recordzie". Bramką zachwycali się także prowadzący program "Goles de Europa" w argentyńskim ESPN. "Mikołaj Zastawnik jest szalony!" - to ich wpis na Twitterze. A LNFS, czyli zawodowa liga hiszpańska, uznała trafienie Polaka za najładniejszą bramkę tygodnia na świecie. Przy okazji zmieniając mu imię na... Nicholas.

Mikołaj Zastawnik już zdążył się z tym wszystkim oswoić. Początkowo nieco dziwił się, że jego trafienie zrobiło taką furorę na świecie. - No kurczę, bramka to bramka, nie uważam, żeby był to jakiś wielki wyczyn - uśmiecha się w rozmowie z WP SportoweFakty.

- Nie spodziewałem się takich reakcji. Owszem, po meczu dostałem sporo SMS-ów i telefonów z gratulacjami od znajomych, rodziny i przyjaciół, ale myślałem, że na tym się zakończy. Później, gdy zauważyłem mojego gola na stronach hiszpańskich, w podsumowaniu na najładniejszą bramkę tygodnia, to mnie podbudowało. Byłem mile zaskoczony. Nigdy nie sądziłem, że z powodu gola znajdę się w takim miejscu - dodaje.

ZOBACZ WIDEO: Robert Podoliński: Jako trener zderzyłem się z egoizmami piłkarzy. To był największy problem

Jednocześnie zdradza, skąd wziął się pomysł na "podcinkę" z przedłużonego rzutu karnego. Wszystko działo się spontanicznie. - Podchodząc do karnego, nie myślałem, by strzelać w ten sposób. Dopiero po drugim czy trzecim kroku zauważyłem, że bramkarz rywali wychodzi. Wtedy wpadłem na - tak się wydawało - głupi pomysł, żeby go przelobować. Ale udało się i z tego bardzo się cieszę. Mam nadzieję, że takich bramek będzie jeszcze więcej - przyznaje piłkarz Cleareksu Chorzów.

Myślał o powtórce w meczu z wielką Brazylią

Wspomina, że nie był pierwszym, który odważył się na coś tak szalonego. Kiedyś podczas zgrupowania reprezentacji Polski do lat 21 w Czechach karnego z 10 m wykonał w ten sposób jego kolega z kadry Andrzej Musiał. Przeszło to jednak praktycznie bez echa.

Gdy pytam Mikołaja, czy wkrótce ponownie zdecyduje się na taki wariant przy rzucie karnym, opowiada anegdotę z ostatniego zgrupowania kadry. Do Polski przyjechała Brazylia, pięciokrotny mistrz świata w futsalu. "Mikiemu" przeszło przez myśl, by przelobować golkipera "Canarinhos".

- Oglądaliśmy mecz Serbia - Brazylia i widzieliśmy, że brazylijski bramkarz przy przedłużonym rzucie karnym także wychodzi na piąty metr. Śmialiśmy się z chłopakami z kadry, m.in. z Tomkiem Kriezelem, że to jest idealny moment, by zrobić coś takiego na arenie międzynarodowej - kontynuuje futsalowiec Biało-Czerwonych. Ostatecznie nie miał takiej okazji, bo w dwumeczu z Brazylią Polacy nie wykonywali przedłużonego rzutu karnego. Strzelił za to gola - w drugim spotkaniu w Bydgoszczy - po kontrze.

Mikołaj Zastawnik pokonuje bramkarza Brazylii Diego Roncaglio. Fot. Tadeusz Skwiot/Cyfrasport/Newspix.pl
Mikołaj Zastawnik pokonuje bramkarza Brazylii Diego Roncaglio. Fot. Tadeusz Skwiot/Cyfrasport/Newspix.pl

Mecze z "Canarinhos" zakończyły się wysokimi porażkami Polaków (1:5 i 2:7), ale wyniki nieco zaciemniają obraz. - Brazylijczycy byli bezlitośni, wykorzystywali każdy nasz błąd. Ciężko było myśleć o zwycięstwie. Jednak z przebiegu gry uważam, że radziliśmy sobie dobrze. W pierwszym meczu w posiadaniu piłki było "50-50". Podejmujemy grę z tak wielkimi zespołami jak Brazylia czy wcześniej Rosja. Na pewno wyniki nie są dla nas korzystne, ale to doświadczenie na pewno zaprocentuje - przekonuje piłkarz pochodzący z małopolskich Regulic.

Zobacz także: Futsal: druga porażka z Brazylią

Propozycje z zagranicy są, ale...

Zastawnik kiedyś nazywany był nadzieją polskiego futsalu. Nie mając ukończonych 18 lat, zdobył z Wisłą Krakbet Kraków Puchar Polski (2014 r.). Rok później także mistrzostwo kraju. Później krakowska drużyna przestała istnieć, on zaś przeniósł się do Chorzowa. Z nadziei stał się jedną z gwiazd dyscypliny i liderów reprezentacji (gra w niej od 2015 r.). Z Cleareksem triumfował w Pucharze Polski (2017 r.), a obecnie walczy o medal w Ekstraklasie. Po tym sezonie kończy mu się kontrakt z chorzowskim klubem.

Wydawać by się mogło, że o Zastawnika - zwłaszcza po świetnej reklamie, jaką sobie ostatnio zapewnił - zapytają kluby z silniejszych lig zagranicznych. Piłkarz przyznaje, że propozycje z innych krajów ma, ale... - Z Czech, Rumunii, Niemiec czy Malty. Nie są to takie oferty, dzięki którym mógłbym się rozwijać i grać na światowym topie. Nasza liga jest lepsza od niemieckiej (w tym kraju futsal dopiero raczkuje - przyp. red.) czy maltańskiej. Z Ekstraklasy także mam parę propozycji, które będę rozpatrywać. Można powiedzieć, że zbiorę wszystkie oferty, położę je na stolik i zdecyduję się na najkorzystniejszą - wyjaśnia.

Wcześniej Mikołajem Zastawnikiem interesował się jeden z klubów hiszpańskich, z zaplecza ekstraklasy. Było to po mistrzostwach Europy w Słowenii w 2018 r. (Polacy zagrali na Euro po 17 latach przerwy). Odmówił jednak, bo Hiszpanie nie chcieli go do grania "na już". - Najpierw miało być wdrażanie i aklimatyzacja. Musiałbym próbować sprzedać swoje umiejętności. Dopiero za sezon czy dwa mógłbym myśleć o grze na poważnie. Uznałem więc, że nie jest to dla mnie interesująca propozycja - kontynuuje reprezentant Polski.

W przeciwieństwie do futbolu, gdzie nasi zawodnicy masowo wyjeżdżają do dobrych zagranicznych lig, w futsalu takie transfery to wielka rzadkość. Można je w zasadzie policzyć na palcach jednej ręki. Paweł Budniak przez dwa lata grał na Ukrainie (Urahan Iwano-Frankowsk), bramkarz Paweł Pstrusiński przez jeden sezon w pierwszej lidze włoskiej (Polisportiva Sammichele). Przed nimi swoich sił we Włoszech i Hiszpanii próbował Robert Dąbrowski.

Praca licencjacka o futsalu. A później?

Najlepsi Polacy grają więc w kraju. Trudno jednak mówić o profesjonalizacji tej dyscypliny. W wielu klubach futsalowcy łączą występy w hali z pracą zawodową. Dla przykładu reprezentant Polski Robert Gładczak (AZS UŚ Katowice) jest górnikiem, po szychcie udaje się na trening.

- W futsalu nie ma takich profitów, które pozwoliłyby piłkarzom skupić się tylko na tej dyscyplinie i nie pracować. Pod względem finansowym nie jest zbyt kolorowo. Wielokrotnie słyszeliśmy, że wystarczy awansować na mistrzostwa Europy i w futsalu będzie dużo lepiej. Awansowaliśmy. Rekord Bielsko-Biała grał w Elite Round Ligi Mistrzów, zaprezentował się bardzo dobrze przeciwko Barcelonie i innym rywalom w grupie. I dalej nic się nie zmieniło. Odkąd zacząłem grać w Wiśle, futsal jest w jednym miejscu, jeśli chodzi o finanse - podkreśla Zastawnik.

Mikołaj Zastawnik w meczu z reprezentacją Brazylii w Bydgoszczy. Fot. Tadeusz Skwiot/Cyfrasport/Newspix.pl
Mikołaj Zastawnik w meczu z reprezentacją Brazylii w Bydgoszczy. Fot. Tadeusz Skwiot/Cyfrasport/Newspix.pl

"Miki" uważa, że jego dyscyplina zasługuje na to, by wyjść z cienia futbolu. Pisze na ten temat pracę licencjacką. - Jej tytuł to "Futsal jako propozycja dodatkowej dyscypliny olimpijskiej". Porównuję futsal do dużej piłki, a także do innych sportów, które są w programie igrzysk. Uważam, że halowa odmiana jest dużo ciekawsza. Pokazują to statystyki - liczba bramek, sytuacji podbramkowych. Do tego spektakularne akcje, technika zawodników. Moim zdaniem futsal wygrywa w porównaniu z piłką nożną, a co dopiero np. z golfem, który też jest na igrzyskach. Niestety nie mam pojęcia, dlaczego nasz sport jest piątym kołem u wozu. Nie wiem, czy jest odgórnie skreślony, czy nie nadaje się do igrzysk - rozkłada ręce zawodnik Cleareksu Chorzów.

Zastawnik jest studentem trzeciego roku na uczelni w Oświęcimiu, na kierunku wychowanie fizyczne. Po licencjacie myśli o "magisterce", ma już także pewne plany na przyszłość. - W mojej przygodzie z futsalem praca pewnie kiedyś się pojawi. Mogę zostać nauczycielem i łączyć ten fach z treningami oraz grą. Później myślę także o pracy trenerskiej. Mam licencję Futsal C, kiedyś może zrobię UEFA Futsal B, która uprawnia do prowadzenia drużyn I ligi i Ekstraklasy. Na pewno będę szedł w tym kierunku - przedstawia wariant realistyczny.

Jest też wariant optymistyczny. - Może pojawi się kiedyś korzystna oferta z Hiszpanii i będę mógł skupić się tylko na grze - śmieje się jeden z najlepszych polskich futsalowców na zakończenie rozmowy z WP SportoweFakty.

Komentarze (1)
avatar
Mariusz Sala
23.04.2019
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Eee po co rozwijać tę dyscyplinę? Żeby więcej ignorantów tworzyć, dla których nikt nie jest istotny i z jakimi ludźmi coś będą chcieć na co dzień? Życzę sobie, żeby w ogóle w całym sporcie nauc Czytaj całość