Mistrz świata wygrał z nowotworem. Dramat powrócił

Getty Images / Na zdjęciu: Antti Törmänen
Getty Images / Na zdjęciu: Antti Törmänen

Jako zawodnik był mistrzem świata, jako trener gra właśnie o awans do finału play-off. Ale równocześnie z półfinałem Antti Törmänen toczy ważniejszą walkę. Z chorobą nowotworową, którą raz już pokonał, ale ona właśnie wróciła.

Dzień przed startem półfinału szwajcarskiej National League klub EHC Biel ogłosił szokującą wiadomość. U fińskiego trenera zespołu Anttiego Törmänena nastąpił nawrót choroby nowotworowej.

Törmänen w 2020 roku zmagał się już z rakiem pęcherzyka żółciowego.Dowiedział się o nim w 21. rocznicę ślubu. Wyszedł z tej walki zwycięsko, ale teraz musi przejść przez wszystko jeszcze raz.

Fin, który jako zawodnik zdobył z reprezentacją swojego kraju jej pierwsze mistrzostwo świata w 1995 roku, dowiedział się o nawrocie nowotworu podczas rutynowego badania jeszcze na początku ćwierćfinałowej serii play-off z SC Berno. Dalej prowadził zespół, nie mówiąc o tym zawodnikom. Poinformował ich dopiero, gdy wyeliminowali swojego lokalnego rywala i wywalczyli awans do półfinału.

ZOBACZ WIDEO: Gromy spadły na Lewandowskiego. "Schowany do szafy"

W tym półfinale jednak także nie zamierza swojej drużyny zostawić.

- Chce prowadzić zespół tak długo, jak będzie to możliwe - powiedział prezes klubu z Biel Daniel Villard. - Jest niewiarygodnie silny i skoncentrowany. Kiedy pomyślę o ostatnim meczu w serii z Bernem, to zupełnie nic nie było po nim widać.

Klub zapowiedział jedynie, że Fin do końca serii play-off nie będzie rozmawiał z dziennikarzami, również na tematy dotyczące meczów, by nie musiał odpowiadać na pytania o swoją chorobę.

Jego zawodnicy nie będą z kolei rozmawiali o niczym innym niż sport. By było im łatwiej poradzić sobie psychicznie z trudną sytuacją, klub zaangażował cenionego w Szwajcarii psychologa sportowego Jörga Wetzela.

Törmänen poprowadził zespół po raz pierwszy w półfinale przeciwko drużynie ZSC Lions Zurych. Jego podopieczni wygrali 1:0 i objęli prowadzenie w serii.

Po pierwszym meczu wydaje się, że trener wiadomością o chorobie wywołał w drużynie podobny efekt do argentyńskiego szkoleniowca piłkarskiego Eduardo Berizzo, który kilka lat temu prowadząc hiszpańską Sevillę poinformował podopiecznych o nowotworowej diagnozie w przerwie meczu Ligi Mistrzów z Liverpoolem przy stanie 0:3. Jego gracze w drugiej połowie odrobili stratę i zremisowali 3:3.

Zespół z Bielu we wczorajszym spotkaniu obronił w drugiej połowie trzeciej tercji pięciominutowe osłabienie po karze dla kapitana Gaëtana Haasa, a 46 sekund później, w przedostatniej minucie gry, strzelił zwycięskiego gola. Dziennikarz portalu watson.ch Klaus Zaugg napisał, że ostatnie niespełna 8 minut meczu było może najlepsze od powrotu drużyny do ekstraklasy w 2008 roku i że lepiej już się grać nie da.

W związku ze szczególnymi okolicznościami mecz miał zresztą od początku bardzo emocjonalny klimat, co dało się odczuć także na trybunach.

- Jeśli kiedykolwiek zawodnicy poszli za swoim trenerem w ogień, to w tym meczu o wielkiej stawce. Od pierwszej minuty czuło się atmosferę wywołującą gęsią skórkę, co nie zdarza się w naszym hokeju często. Winston Churchill powiedziałby, że tobyła "najlepsza godzina Bielu" - napisał Zaugg, nawiązując do słów byłego brytyjskiego premiera o Imperium Brytyjskim ze słynnego przemówienia przed Izbą Gmin w czerwcu 1940 roku.

Kibice na trybunach okazali wsparcie trenerowi gospodarzy wspólnie. Fani jego drużyny zaprezentowali w swoim sektorze baner z napisem "Nie jesteś sam. Szybkiego powrotu do zdrowia, Antti", ale pięknym gestem wykazali się również fani rywali. "Walcz Antti!" napisali na swoim banerze. W 13. minucie meczu cała hala wspólnie śpiewała nazwisko fińskiego szkoleniowca.

Gdy zachorował po raz pierwszy, Törmänen nie przestał być trenerem drużyny, ale udał się na zwolnienie lekarskie i stracił cały sezon 2020-21. Przez 6 miesięcy przechodził chemioterapię. Teraz chce pracować tak długo, jak będzie w stanie. Ale nie wiadomo, jak długo zdrowie mu na to pozwoli, zwłaszcza że znów będzie musiał poddać się półrocznej terapii.

Sportowo klub przygotował się na ewentualną konieczność zastąpienia go, dołączając do sztabu szkoleniowego jako asystenta trenera Martina Steineggera, który na co dzień pełni funkcję generalnego menedżera. Zaproponował także Finowi, by ten skoncentrował się w pierwszej kolejności na terapii. Törmänen nie chciał jednak o tym słyszeć.

- Dyskutowaliśmy inne warianty, ale dla niego od początku było jasne, że chce trenować. Najpierw do końca serii z Bernem, a później też, że chce pracować dalej. Było dla niego oczywiste, że jest trenerem i my też postrzegamy to jako dowód jego niewiarygodnej siły - mówi prezes Villard.

Czytaj także:
Historyczny gol bramkarza wspomógł potrzebujące dzieci
Licencje tylko dla klubów walczących ze zmianami klimatu

Komentarze (0)