Zasłużony awans Biało-Czerwonych. Były lider reprezentacji komplementuje polskich hokeistów

PAP / Zbigniew Meissner / Grzegorz Pasiut (L) i Patryk Wronka (P) w akcji
PAP / Zbigniew Meissner / Grzegorz Pasiut (L) i Patryk Wronka (P) w akcji

- Nie było w tym zespole słabych ogniw. Każdy się świetnie wywiązywał ze swoich zadań i znał swoje miejsce w szeregu - powiedział Leszek Laszkiewicz, były reprezentant Polski w hokeju na lodzie.

Polscy hokeiści po zwycięstwie z Rumunią przypieczętowali swój awans na mistrzostwa świata elity. Zrobili to po raz pierwszy od 2002 roku, kiedy w reprezentacji grał m.in. Leszek Laszkiewicz. Były zawodnik m.in. GKS-u Jastrzębie, Cracovii, Unii Oświęcim czy zespołów z Czech (HC Vitkovice i HC Hawierzów) oraz Włoch (HC Milano Vipers) podczas swojej kariery rozegrał 216 meczów w reprezentacji, zaliczając przy tym 17 turniejów mistrzowskich.

Michał Gałęzewski, WP SportoweFakty: Przez wiele lat brakowało czegoś polskiej reprezentacji do awansu do elity. Czy wierzył pan w to, że w końcu on nadejdzie?

Leszek Laszkiewicz, były reprezentant Polski w hokeju na lodzie: Zdecydowanie tak! Ta drużyna budowała się długo i cały sztab oraz wszyscy ludzie będący przy reprezentacji wykonali bardzo dużą pracę. Chłopcy byli świadomi swojej siły, bo sparingi jakie rozgrywaliśmy przed mistrzostwami pokazywały, że idziemy w dobrym kierunku. Byliśmy optymistycznie nastawieni na ten turniej. Złożyło się tak, że zagraliśmy fajny hokej i zasłużenie awansowaliśmy.

Co miała ta drużyna, czego nie miała przez ostatnie dwie dekady?

Mamy grupę starszych zawodników, którzy mają za sobą wiele turniejów mistrzowskich ze sobą, jak Grzegorz Pasiut, Marcin Kolusz i wielu innych. Do tego grono młodych zawodników, jak Dołęga, Łyszczarczyk, Paś czy Zygmunt, którzy mają też swoje doświadczenie. Nie było w tym zespole słabych ogniw, tylko zawodnicy odpowiedzialni za grę w obronie i w defensywie. Każdy się świetnie wywiązywał ze swoich zadań w stu procentach i znał swoje miejsce w szeregu.

ZOBACZ WIDEO: Zrobiła to! Jechała rowerem nad przerażającymi przepaściami

Czy to był kolejny turniej z cyklu: "Jak nie teraz, to nigdy", jak określało się wiele poprzednich turniejów mistrzowskich?

Dokładnie tak i mieliśmy świadomość tego, że to jedna z nielicznych szans, jakie się nadarzyły. Chłopcy to wykorzystali i chwała im za to.

Przejdźmy do samego meczu z Rumunią. Czy przy wyniku 1:0 po przypadkowym golu Rumunów miał pan jakieś obawy czy podchodził pan na spokojnie do sytuacji?

Może nie spokojnie, bo w ostatnich latach bardzo trudno nam się grało z Rumunami. To drużyna, która potrafi bronić defensywnie. Oni chcieli się utrzymać w tej dywizji i też był to dla nich bardzo ważny mecz. Było widać u nich zaangażowanie i dyscyplinę taktyczną, świetnie się bronili po zdobyciu bramki. Znamy jednak wartość naszej drużyny i wiedzieliśmy, że przy konsekwentnej grze przez 60 minut będziemy w stanie wygrać i tak się stało.

Jak będzie wyglądał przyszły sezon w elicie? Na pewno będzie to duże wydarzenie dla tych chłopaków.

To będzie zdecydowanie inny poziom tych drużyn. Na pewno nie będziemy faworytem w żadnym meczu, ale poczekajmy do mistrzostw i zobaczymy jakich zawodników uda nam się zabrać na turniej, czy wszyscy będą zdrowi. W Polsce nie mamy za dużo zawodników do wyboru.

No właśnie. Liczba zespołów, szczególnie poza Śląskiem i Małopolską to główna bolączka polskiego hokeja?

Dokładnie tak. To problem w Polsce, że mamy tak małe grono zawodników, spośród których możemy wybierać. Chcielibyśmy mieć kilka tysięcy zawodników jak Niemcy czy inne nacje. Znamy naszych krajowych hokeistów i wiemy na co ich stać. Dużo będzie zależało od tego czy każdy będzie zdrowy. To kluczowa sprawa.

A czy gra w elicie będzie szansą na zaistnienie polskiego hokeja wśród kibiców, jak choćby miało to miejsce z kadrą szczypiornistów za czasów Bogdana Wenty?

Bardzo na to liczymy, bo chłopcy na to zasługują. Zawsze gramy dla kibiców i chcemy dać im dużo radości - wydaje mi się, że im ją daliśmy. Wszyscy mówili o tym, jak zgrana była to drużyna. Wszyscy się poświęcili dla Orzełka i kadry, walcząc na sto procent swoich możliwości. Oby tak jak najdłużej.

Kolejny plus, to możliwość promocji zawodników, którzy nie mają obycia z hokejem na najwyższym poziomie.

To prawda. Jak jedzie się na mistrzostwa świata elity, to jest tam wielu skautów i menedżerów, wobec czego jest możliwość pokazania się i trafienia do lepszych drużyn. Wiem z mojego doświadczenia, bo jak 20 lat temu występowałem w elicie, to wypatrzyli mnie skauci i menedżerowie z ekstraklasy czeskiej, dzięki czemu miałem możliwość przejścia tam. Liczę na to, że grono ludzi będzie miało możliwość pokazania się i grania w lepszych ligach.

Łącznie grał pan w 17 edycjach mistrzostw świata. Jakie ma pan główne wspomnienia z gry w elicie w 2002 roku?

To największa półka organizacyjna i najlepsi zawodnicy na świecie. Ja miałem możliwość grać w meczu przeciwko Jaromirowi Jagrowi i obserwować jak gra. Graliśmy przeciwko Słowakom, którzy zdobyli wtedy mistrzostwo świata i grali tam Peter Bondra czy Miroslav Satan. To był top zawodników i to była przyjemność grać przeciwko nim.

Czytaj także: 
Polacy udowodnili swoją wielkość. Hokej wraca na należyte miejsce

Źródło artykułu: WP SportoweFakty