Po 22 latach reprezentacja Polski wróciła do elity na mistrzostwach świata. Mimo że w pierwszym spotkaniu fazy grupowej z Łotwą była skazywana na porażkę, to pokazała się z bardzo dobrej strony i uległa wyżej notowanemu rywalowi dopiero po dogrywce (4:5).
To sprawiło, że już po pierwszym meczu nasza kadra w tabeli zajmowała 5. miejsce mając na koncie cenny punkt. Swój dorobek mogła poprawić w kolejnym dniu, kiedy to zaplanowano jej spotkanie z reprezentacją Szwecji.
Biało-Czerwoni zmierzyli się z jeszcze mocniejszym przeciwnikiem i miało to przełożenie na mecz. Nasi rywale zwyciężyli bez większych problemów 5:1 i przez to Polacy nie zdołali poprawić swojego dorobku.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: 43-letnia legenda błyszczała na gali w Nowym Jorku
Po dwóch kolejkach w grupie B liderem są właśnie Szwedzi. Z kolei nasza reprezentacja spadła na ostatnie miejsce z uwagi na bilans bramkowy. Przez to wyprzedzają nas Francuzi, którzy jako jedyni również mają na swoim koncie "oczko".
Od początku jednak jasne było, że Polaków czeka ciężka walka o utrzymanie. Zdaniem wielu ekspertów wśród 16 drużyn w elicie to nasza jest najsłabszą w stawce. Mimo to szczególnie meczem z Łotwą Biało-Czerwoni udowodnili, że tanio skóry nie sprzedadzą.
Kolejną szansę na poprawę dorobku Biało-Czerwoni będą mieli we wtorek (14 maja). Na ten dzień zaplanowano ich trzecie spotkanie w fazie grupowej, w którym rywalem będzie reprezentacja Francji.